Felietony
Marcina Mellera to przykład tego, jak pojemny i intrygujący jest to gatunek. I
jak niełatwo w tym gatunku być mistrzem. A Meller mistrzem felietonu akurat
jest. Umie więc nie tylko bawić, ale i celnie podsumować rzeczywistość
społeczno-polityczną. Potrafi zabawnie komentować swój udział w różnego rodzaju
programach, nie tracąc dystansu do siebie, i jednocześnie pokazać, jak
zmieniały się w ostatnich latach media. Chętnie wykorzystuje fragmenty własnej
biografii, lecz nie ma w tym ani celebryctwa, ani łatwego ekshibicjonizmu. Jest
za to bardzo dobre pokazanie, jak własne życie może być częścią mądrej
anegdoty. Czasami Marcin Meller pisze o swojej rodzinie – takie teksty były też
i w „Sprzedawcy arbuzów”. Zawsze jednak mamy wówczas do czynienia z
opowieściami, które wzruszają, ale i pokazują – bez moralizatorstwa i
belferskiej nuty – jak ważna jest codzienność z tymi, których się kocha. To inteligentne
łączenie poważnego z niepoważnym, wysokiego z niskim, ironicznego z
empatycznym, trochę złośliwego z bardzo błyskotliwym okazuje się zresztą jedną
z najważniejszych cech tych felietonów. Meller umie nie tylko dobrze komentować
rzeczywistość, na uwagę zasługują również tytuły jego tekstów. To kolejna cecha
dobrego felietonisty – umieć przyciągnąć i zaintrygować czytelnika już na
poziomie tytułu. Druga ważna cecha to pisać tak, by felietony portretowały „tu
i teraz”, ale wygrywały również próbę czasu i pozostawały atrakcyjne także później.
Mellerowi i to się udaje. Udaje mu się również coś jeszcze – bezpretensjonalne portretowanie
życia codziennego, w którym ważną rolę odgrywa kultura – kultura czytania,
kultura oglądania filmów, kultura bycia razem, kultura przyjemności
kulinarnych. W efekcie mamy więc do czynienia z pochwałą życia. Bo życie,
zwłaszcza polityczne, może denerwować, ale ostatecznie w każdej swojej odsłonie
warte jest uwagi, namysłu i… felietonów.
Marcin
Meller, Nietoperz i suszone cytryny, Wyd. W.A.B., Warszawa 2019.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz