wtorek, 26 lutego 2019

Poszukiwanie siebie (W. Klęczar, Flu Game)

Powieść Wojciecha Klęczara to ciekawy przykład łączenia dobrze znanych motywów i używania ich w taki sposób, by pozostały w pewnym zawieszeniu. Kiedy czytelnik zaczyna z satysfakcją odnotowywać, że wie, co będzie dalej, okazuje się, że się myli, bo autor świadomie dokonuje gestu niedokończenia, urwania, zawieszenia. Daje to intrygujący efekt – owszem, bez fajerwerków związanych z nieprzewidywalnymi zwrotami akcji, za to z możliwością poddania się sugestywności rozważań na temat tożsamości. Bo właśnie pytania o to: „kim jestem?, kim się stałem?, za kogo siebie uważam?, która wersja mnie jest tą prawdziwą?, czy maska fałszu nie zrosła się ze mną za mocno?, czy nie trwam w złudzeniu widzenia siebie w lepszym świetle niż innych? i czy jestem w stanie spojrzeć na siebie krytycznie?” okazują się kwestiami kluczowymi dla całej historii. Klęczar z jednej strony korzysta z potencjału oferowanego przez konwencję powieści drogi, z drugiej zawęża przestrzennie ów schemat do odwiedzania przez bohatera kolejnych krakowskich knajp. Z jednej strony autor sięga po motywy typowe dla powieści kryminalnej, mamy tu przecież tajemnicze zaginięcia pewnych osób, z drugiej choć bohater jest sędzią do żadnego ani prywatnego, ani oficjalnego śledztwa tu nie dojdzie. Natkniemy się na kwestię przyjmowania cudzej tożsamości, bohater będzie udawał dziennikarza, jednak z owego kłamstwa niewiele tak naprawdę wyniknie. Wszystko to zmierza do kulminacyjnej sceny, w której obnażone zostanie to, co może być bliskie prawdy. Finał opowieści staje się bolesnym w swojej wymowie odkryciem, że być może wcale nie jesteśmy tak interesujący, jak nam się wydaje, a nudna wersja życia to jest właśnie to, co najbardziej do nas pasuje.


Wojciech Klęczar, Flu Game, Wyd. Forma, Szczecin – Bezrzecze 2018.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz