niedziela, 4 listopada 2018

Bez odwrotu (É. Louis, Historia przemocy)

Ta niewielka objętościowo książka ma w sobie ogromną siłę rażenia. Pozornie banalna historia o nocnym spotkaniu, które kończy się w łóżku, a potem przy rozstaniu przeradza się w realne zagrożenie, mogłaby być jeszcze jedną opowieścią o rozczarowaniu, zawiedzionym zaufaniu, przypadkowym seksie i konieczności przepracowania własnego błędu. Mogłaby, ale nie jest. Louisowi udaje się bowiem nie tylko opowiedzieć o cierpieniu związanym z całkowitym otwarciem się na drugiego człowieka, który ostatecznie rani i upokarza, wywracając całkowicie to wszystko, co wydawało się czytelne i rozpoznane. Jego historia staje się również gwałtowną, bo w żaden sposób niezaplanowaną i nieprzewidzianą próbą wiwisekcji na samym sobie. Bohater z pozycji mężczyzny, który jest uwodzony, wabiony, zdobywany, przechodzi na pozycję ofiary. Jest upodlony, gwałcony, poniżony. Próbuje zrozumieć to, co się stało, ale racjonalność i logika przegrywają z absurdem i brutalnością agresji i przemocy. Szukanie odpowiedzi na pytanie, dlaczego mnie to dotknęło, ostatecznie prowadzi do kłopotliwego i podtrzymującego bezsilność stwierdzenia, że nie da się tak po prostu wyjaśnić tego, co się stało. W tle cały czas obecna jest też kwestia związana ze zniszczeniem jako konsekwencją przemocy. Tego, co zostało zdruzgotane, nie można odbudować na takich samych zasadach wcześniej, trzeba znaleźć nowy sposób funkcjonowania w rzeczywistości, coś, co będzie w stanie zagospodarować miejsce między pamięcią a zapomnieniem, drogę wcześniej nieznaną i budzącą lęk swoją obcością. Louis pokazuje, że przemoc niszczy, ale i zasiewa ziarno walki. To od ofiary ostatecznie zależy, czy spróbuje zmierzyć się ze swoim największym wrogiem – już nie agresorem, ale sobą. Warto.


Édouard Louis, Historia przemocy, przeł. Joanna Polachowska, Wyd. Pauza, Warszawa 2018.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz