piątek, 15 czerwca 2018

Czekanie (T. González, Trudne światło)

Powieść Tomása Gonzáleza jest reklamowana w przedziwny sposób. Mamy do czynienia z prozą artystyczną, znakomicie rozgrywającą kwestie ostateczne, niebanalnie zderzającą miłość (małżonków pozostających kochankami, rodziców do dzieci i dzieci do rodziców, rodzeństwa, przyjaciół) ze śmiercią i chorobą. Nie ma tu miejsca na sentymentalizm, kicz, patetyczność. A jednak to wszystko, czego nie ma w utworze kolumbijskiego pisarza, znajduje się na okładce książki. Z niewiadomego powodu Gabriel Garcia Marquez zostaje porównany do Wagnera (sic!), a González do Boba Dylana. Trudno również znaleźć uzasadnienie dla pretensjonalnych zdań: „Nieszczęście jest jak wiatr. Zjawia się w sposób naturalny i nieprzewidywalny”. Jest jednak również blurb autorstwa Elfriede Jelinek, ten zaś potencjalnie zachęci tych, których odstraszyć mogą powyższe zabiegi reklamowe. Pozornie w powieści Gonzáleza nie dzieje się wiele, a jednak dużo w niej emocji, poczucia, że ma się do czynienia z czymś najważniejszym, przekonania, że milczenie w tym wypadku bywa krzykiem, a słowa niekoniecznie znaczą to, na co nas ukierunkowują. Historia opowiedziana przez kolumbijskiego autora to wielka pochwała miłości. Nie o romans jednak w tym wypadku chodzi, ale o okazywanie uczucia w chwili próby. Największym egzaminem dla miłości okazuje się śmierć. Jak zaakceptować czyjś wybór? Jak zgodzić się na rozstanie w imię miłości? Jak kochać, działając wbrew sobie i godząc się na czyjeś odejście? Jak być blisko, kiedy porozumienie oparte na podobieństwie doznań staje się niemożliwe? Jak towarzyszyć, pozwalając jednocześnie na samotność? I jak przeżyć razem i osobno czekanie na śmierć? Lektura obowiązkowa.


Tomás González, Trudne światło, przeł. Marta Szafrańska-Brandt, Wyd. Znak, Kraków 2018.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz