Paweł
Sajewicz w swojej debiutanckiej powieści wyraźnie ma ambicję, aby sportretować
współczesność i właściwie rozłożyć akcenty dotyczące wagi poszczególnych
poruszanych problemów. Czy zamysł ten zostaje zrealizowany? I tak, i nie. Autor
proponuje czytelnikom tak naprawdę tradycyjną formalnie i koncepcyjnie powieść,
w której to, co prywatne, miesza się w tym, co publiczne, a także – mówiąc inaczej
– to, co prywatne, staje się publiczne. Książkę otwiera historia młodego
działacza lewicowego ze stopniem naukowym doktora, który ujawnia się jako
podpalacza samochodów w Warszawie. Powody jego działania są dość niejasne i
właściwie wszyscy zaangażowani w sprawę do końca nie są pewni, czy chodzi o
przedziwny coming out, czy może o dziwny zamysł autokreacyjny. Na plan pierwszy
wysuwają się jednak trzy inne postaci, między którymi toczy się dramat uczuć,
także tych wypalonych i wypalających się, dramat racji, ale i dramat
teraźniejszości, która nie zawsze umie sprostać przeszłości. Marek jest
pisarzem. Funkcjonuje w nietypowym związku. Jest mężem Soni, która choruje i od
wielu lat ma problemy ze zrozumieniem komunikatów płynących z rzeczywistości.
Małżeństwo od zawsze funkcjonowało w dość specyficznych kontekstach, bowiem
związek ten jest właściwie trzymany w ukryciu. Mało kto wie, że znany pisarz to
mąż córki wielkiego bogacza. Marek ma i kochankę. Jest nią Agnieszka, dawna
przyjaciółka Soni z czasów studiów, obecnie także i opiekunka byłej
współlokatorki. Paradoks tego świetnie działającego trójkąta sprowadza się
również do faktu, iż zdradzający Sonię Marek i Agnieszka niezwykle dobrze na
nią działają. To przy nich chora się ożywia i stosunkowo sensownie funkcjonuje.
Tak naprawdę właśnie ten wątek miłosno-przyjacielsko-etyczny wydaje się
najciekawszy. Może również stanowić intrygująca metaforę dotyczącą stosunków społecznych
i tego, na co się zgadzamy, aby tylko mieć spokój, poczucie bezpieczeństwa,
miłość, zapewniony byt. Historię tę dodatkowo wzmacniają konteksty rodzinne
bohaterów oraz trwających od czasów studiów znajomości. Próba czasu dotyczy
bowiem nie tylko wspomnianego trójkąta, ale i ewentualnych więzi i zobowiązań łączących
dawnych znajomych z przeszłości. Młodość kontra dorosłość, naiwność kontra
cynizm, wreszcie idealizm kontra brutalność działań – to wszystko Sajewicz
próbuje zasygnalizować w „Republice świecidełek”. Wątek terrorystyczny skłonna
więc byłabym interpretować bardziej w wymiarze metaforycznym – jako rodzaj
nieprzewidzianej i katastrofalnej w skutkach rewolty pojawiającej się w
biografiach bohaterów. Momenty, w których ów wspomniany terroryzm lub jego
zalążki pojawiają się w sposób dosłowny, wydają się, paradoksalnie, najmniej
istotne i najsłabsze.
Paweł
Sajewicz, Republika świecidełek, Wyd. Świat Książki, Warszawa 2017.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz