piątek, 9 grudnia 2016

Niedopracowane (M. Gretkowska, Kosmitka)

„Kosmitka” to książka, która z jednej strony nawiązuje do pierwszych utworów Gretkowskiej z lat dziewięćdziesiątych, z drugiej natomiast jest swobodnym dopowiedzeniem do trójksięgu społeczno-polityczno-macierzyńskiego, a więc „Polki”, „Europejki” i „Obywatelki”. Tytuł najnowszej publikacji zdaje się sugerować, iż mamy w tym wypadku faktycznie z kontynuacją. Jeśli określenie „kosmitka” potraktujemy serio, to sygnalizować ono będzie narastającą obcość odczuwaną wobec tego, co dzieje się w Polsce, w rodzimej kulturze, i w szeroko pojmowanym społeczeństwie. Pewne zdystansowanie się do otoczenia towarzyszyło pisarce zawsze, także w tych utworach, w których fragmenty autobiograficzne zgrabnie sąsiadowały z eseistycznymi rozważaniami filozoficznymi i celnymi spostrzeżeniami dotyczącymi współczesności. Czy jednak w tym wypadku jest podobnie? Obawiam się, że nie. Książka mimo czytelnej konwencji sprawia wrażenie niedopracowanej i mocno przypadkowej. Rodzaj intelektualnego dziennika, w którym mieszają się sprawy prywatne z licznymi komentarzami dotyczącymi przestrzeni publicznej, na dłuższą metę właśnie za sprawą braku jakiegokolwiek konceptu okazuje się nużący i przewidywalny. Niektóre wątki zupełnie niepotrzebnie wracają. Autorka irytująco na przykład powtarza, że „Gazeta Wyborcza” nie uważa jej za pisarkę. Zaakcentowanie tego faktu raz wystarczyłoby, powracanie do tego wątku sprawia wrażenie absurdalnego nieco użalania się nad sobą. Nieco naiwnie wypadają też fragmenty dotyczące szukania nowych stanów ducha i używania środków wspomagających. Gdzieś zniknęła intelektualna brawura, z jaką udawało się Gretkowskiej połączyć niskie i wysokie w pierwszych utworach, a nawet w nie tak odległym czasowo „Transie”...


Manuela Gretkowska, Kosmitka, Wyd. Świat Książki, Warszawa 2016.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz