Pierwszy
premierowy spektakl w tym sezonie teatralnym na Scenie Margines ma w sobie pozornie
wszystko, by zainteresować widza, skłonić go do refleksji, zaintrygować, dać
się zapamiętać. A jednak to wszystko okazuje się niczym, gdy zaszwankuje jeden
kluczowy element. Ten podstawowy. Tekst. Grze aktorów nie można nic zarzucić,
scenografia, choć dość przewidywalna, oddaje siermiężność miejsca, w którym
spotykają się bohaterowie, transowa momentami muzyka ma wzmacniać efekt
piątkowego, cotygodniowego odurzania się, wreszcie relacje między czterema
postaciami na scenie powinny utrzymać uwagę widza. Tak się jednak nie dzieje. W
trakcie spektaklu czas straszliwie się dłuży, kolejne sceny nie wnoszą nic
nowego, przekaz i puenta są natomiast tak oczywiste, że aż irytujące. Kiedy
wreszcie dobiega końca ostatni kwadrans przedstawienia (całość trwa godzinę i
piętnaście minut), można tylko obojętnie wzruszyć ramionami i skwitować ten
przydługi projekt, stwierdzając, że wszystko to, co zostało powiedziane, można
było pokazać i przekazać w kilkanaście minut.
Powtórzę
więc. Fundamentalnym problemem przedstawienia jest tekst. Ciekawa jestem, co
kierowało reżyserką, aby wybrać akurat dramat autorstwa Słowaczki. Nie ma w nim
nic świeżego, niebanalnego, oryginalnego. Jest za to wszystko to, co możemy
znaleźć w wielu tekstach początkujących zwykle młodych autorów, którym wydaje
się, że opisanie toczącej ich beznadziei, braku perspektyw, przypadkowych
związków zmieni świat. Rzadko kiedy pisanie o piciu, uprawianiu seksu i samotności
z powyższych czynności wynikającej jest prawdziwie poruszające i wnosi coś
nowego. „Single Radicals” z pewnością do takich przypadków nie należy. Autorce
dramatu i reżyserce poleciłabym w tym miejscu książkę „Café Hiena” także
słowackiej autorki – Jany Beňovej. W prozie tej widać, co można uczynić z
tematem, który tak bardzo zepsuła Zakut’anská.
Nie
ma znaczenia, że aktorzy starają się i wcielają się w swoje role przekonująco.
W którymś momencie ma się wrażenie, że i oni przestają odgrywać ową specyficzną
lekkość, będącą efektem spożywania coraz większej ilości alkoholu, wchodzą
natomiast w sztuczność. Tak, jakby sami nie byli przekonani do dogrywanych ról
i męczyli się czasem, który wolno płynie. Widoczna teatralność zamiast
sugestywnej swobody, nazbyt statyczna ostatecznie scenografia, brak życia w
barze rzekomo pełnym klientów sprawiają, że widz odczuwa coraz większe
zmęczenie z powodu tego, co dzieje się na scenie.
Michaela
Zakut’anská, Single Radicals, przekład: Zofia Bałdyga, reżyseria i opracowanie
tekstu: Martyna Łyko, scenografia i kostiumy: Paulina Rzeszowska, muzyka: Kamil
Tuszyński, choreografia: Tobiasz Sebastian Berg, prapremiera polska 8
października 2016 roku, Teatr im. S. Jaracza, Scena Margines, Olsztyn.
[zdjęcia
ze strony Teatru im. S. Jaracza w Olsztynie]


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz