sobota, 23 kwietnia 2016

Kłopotliwi (M. Caparrós, Głód)

W przypadku „Głodu” Caparrósa mamy do czynienia z reportażem społecznie zaangażowanym. Autor zresztą nie ukrywa tego faktu. Co więcej, niektóre momenty kojarzyć się mogą nawet z manifestem wzywającym do działania i nakazującym odrzucenie dotychczasowej bierności. Jednocześnie Caparrós próbuje pokazać problem głodu na świecie w możliwie szerokim kontekście. Reportaż ten jest nie tylko bogaty w fakty, dramatyczne historie konkretnych bohaterów, portrety całych grup społecznych dotkniętych tragedią braku odpowiedniej ilości jedzenia, ale również we wspomniane wezwania do zrobienia czegoś w tej sprawie, oskarżenie systemu, wreszcie bezpośrednie zwroty do czytelnika, by poczuł, że to również jego prywatna sprawa. O ile emocjonalne deklaracje odautorskie na początku książki są dobrym wprowadzeniem do problemu, pokazującym konieczność włączenia się w próby zmieniania świata na lepsze, o tyle powtarzające się co jakiś czas pełne oburzenia i zdziwienia fragmenty oskarżające świat, wszystkich ludzi, system wydają się kompozycyjnie i ideowo zbędne. Wbrew oczekiwaniom autora stają się tym, co można by nazwać nadmiarem słów. Fakty przytaczane przez autora są na tyle mocne, porażające i dramatyczne, że nie ma najmniejszej potrzeby, by je dodatkowo w ten sposób wzmacniać. Caparrós opisuje przeludnienie, osłabienie organizmu, brak szansy na jakąkolwiek zmianę, umieranie z głodu, wreszcie szukanie pożywienia na ogromnych wysypiskach śmieci. Akcentuje płciowy charakter głodu, zwracając uwagę, iż dramat ten dużo częściej dotyczy kobiet, często bardzo młodych, i ich dzieci. Pokazuje estetyzowanie problemu przez państwa syte, które unikają słowa głód, a zamiast tego chętnie decydują się na używanie różnego rodzaju eufemizmów. Portretuje złożoność rzeczywistości, odwiedzając Niger, Indie, Bangladesz, Argentynę, Sudan Południowy i Madagaskar. Na przykładzie Stanów Zjednoczonych przygląda się otyłości jako znakowi biedy (efekt taniego, niezdrowego jedzenia), nie zaś zamożności. Ujawnia systemowy charakter głodu, przypominając, że chodzi tak naprawdę o niesprawiedliwą reglamentację dostępu do pożywienia. Ci, którzy nie mają, co jeść, traktowani są jak ludzie zbędni, niepotrzebni, kłopotliwi. Syte społeczeństwa najczęściej nie dostrzegałyby tego, że gdzieś na świecie, a często i wśród nich, są ci, którzy mogą nie dożyć jutra z powodu doświadczanego głodu. Caparrós, mimo wielkiego zaangażowania w sprawę, nie jest naiwny. Pozostawia czytelnika bez łatwych odpowiedzi, za to z drażniącym poczuciem, że jeśli wszyscy rozłożymy bezradnie ręce, w pewnym sensie będziemy współwinni.


Martín Caparrós, Głód, przeł. Marta Szafrańska-Brandt, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2016.

3 komentarze:

  1. Bardzo mnie ta książka kusi, a jednocześnie boję się, że wytrąci mnie ze "sterfy komfortu", bo to chyba jedno z jej głównych zadań. Myślę jednak, że ulegnę pokusie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka Martina Caparrosa mną wstrząsnęła. Myślę, że najważniejsze w niej jest to, że czytelnik zdaje sobie nagle sprawę, że także on sam, nikt inny - ze swoimi ,,ważnymi" sprawami, ,,ważnymi" problemami - znajduje się wśród oprawców. Burzy utarte schematy myślowe (np. te dotyczące humanitaryzmu), zadaje niewygodne pytania, bezlitośnie obnaża nasz - mój - egoizm i obojętność wobec setek milionów głodujących. Caparros nazywa głód zbrodnią, pisząc na przykład, że każde dziecko umierające z głodu to dziecko zamordowane - i ma rację.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mimo, że książka jest bardzo dobrze napisana – czyta się ją ciężko. Bo trzeba dać sobie czas na strawienie tej niewygodnej wiedzy.
    Trawię więc te słowa, a one zalegają mi na duszy. Wywołują odrzut (niemal torsje), po którym następuje kolejny napad wilczego apetytu na więcej. Aż do przesycenia.
    Wracam. Ciągle wracam i zasiadam na nowo do tej uczty językowej i pożywki dla umysłu.
    I pozwalam, by przy okazji zżerały mnie wyrzuty sumienia.
    Ale to bardzo ważna książka – najważniejsza, jaką czytałam ostatnio. Z całą odpowiedzialnością dałam się autorowi „zmanipulować” - jego bardzo zgrabnie i mocno skontruowanemu przekazowi retorycznemu. Nie sądziłam, że 700 stron tekstu może wywołać tyle emocji i potrzymać je przez całą lekturę. Dlatego napisałam o niej wpis w ramach NOTATEK O PISANIU: http://autentycznycopywriting.pl/co-z-tym-swiatem/

    OdpowiedzUsuń