Powieść
Janusza Andermana to ciekawe zderzenie doświadczeń opozycyjnych z okresu stanu
wojennego z szaleństwem obudzonym w społeczeństwie polskim tuż po katastrofie
smoleńskiej. Pisarz dodatkowo przyprawia ową wybuchową mieszankę motywem
zbrodni, ta natomiast wpisana w prywatną biografię bohatera pozostanie do końca
niewyjaśnioną tajemnicą. Główny bohater przyjeżdża do Polski jako francuski
dziennikarz. Przed laty opuścił kraj, ponieważ wplątał się w sytuację rodzącą
wiele wątpliwości. Dość powiedzieć, że oskarżono go o morderstwo, a następnie
uniewinniono. Andermanowi udaje się pokazać absurdy obu tych światów – i tego z
okresu walki z komunizmem, dzisiaj dającego podstawy do kombatanckiej
biografii, i tego bardzo współczesnego, gdy pod Pałacem Prezydenckim rozpoczyna
się walka o krzyż. W przypadku martyrologii opozycyjnej autor kładzie nacisk na
niejednoznaczność istniejącej wówczas rzekomo wspólnoty. Wprost zostaje
powiedziane, że tak jak w każdym innym czasie, tak i wtedy, byli ludzie, którzy
stali po jasnej stronie, i ci, którzy niekoniecznie dali się dobrze zapamiętać.
W tym kontekście kluczowy wydaje się monolog Docenta, który stwierdza: „Były
wspaniałe sytuacje i ludzie, ale były też paskudne sytuacje i ludzie” (s. 160).
Zaznacza też to, co wydaje się szczególnie ważne, a mianowicie przerysowanie
niektórych gestów związanych z religią lub „robieniem” wielkiej polityki.
Pokazanie przeszłości jest niemożliwe. Widać to wyraźnie w trakcie scen
opisujących przygotowywanie filmu. Prawda bywa nudna, mało spektakularna,
czasami niewygodna. Lekkie zafałszowanie i podrasowanie faktów sprzeda się
lepiej, czy jednak można jeszcze wtedy mówić o wiarygodnym odtworzeniu realiów?
Cytaty z ulicy, tak nazwijmy obficie przytaczane wypowiedzi obrońców krzyża
sprzed Pałacu Prezydenckiego, mają w sobie duży potencjał satyryczny.
Uchwycenie momentu, w którym chwilowa wspólnota zamienia się w lawinę
nienawiści, agresji, teorii spiskowych, odsłania nie tylko fakt, iż jest to przerażające,
ale i że bywa to po prostu śmieszne. Tę dwuznaczność udaje się Andermanowi
dobrze sportretować. Wszystkie przedstawione w powieści światy mają w sobie coś
nierealnego. Nie dlatego, że dominuje w nich na przykład oniryczność, lecz z
tego powodu, że rzeczywistość za każdym razem jest dziwna, trudna do pojęcia,
umocowana pomiędzy tym, co jest odpowiedzią, a co pozostaje w sferze pytań.
Taka jest i rzeczywistość stanu wojennego, i czasu poprzedzającego zbrodnię, i
współczesności zdominowanej przez lot, który nie skończył się dobrze. W efekcie
samotność bohatera zostaje wyeksponowana mocniej i z większą siłą rażenia.
Janusz
Anderman, Czarne serce, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz