wtorek, 19 sierpnia 2025

Granice prywatności (N. Lykke, Nie jesteśmy tu dla przyjemności)

 

Punkt wyjścia tej bardzo ciekawej powieści to mail z zaproszeniem na festiwal literacki, który otrzymuje główny bohater. Mężczyzna jest pisarzem, który ma na swoim koncie niejedną powieść. Tę najważniejszą napisał jednak wiele lat temu. Tego sukcesu nigdy później już nie powtórzył. Knut, bo tak ma na imię, zostaje zaproszony w ostatniej chwili. Dodatkowo sytuację komplikuje fakt, że ma uczestniczyć w panelu z autorką, która w swojej powieści oskarża go o nieodpowiednie zachowanie. Dla bohatera będzie to więc szczególna wyprawa. Wiele sobie obiecuje po znalezieniu się w nieformalnych sytuacjach w gronie osób ze środowiska literackiego. Dostaje też szansę, by przedstawić własny punkt widzenia w kontekście wspomnianego utworu, zwłaszcza że okazał się on bestsellerem. Lykke z dużą wrażliwością, ironią, ale i czymś w rodzaju cierpkiej empatii portretuje sytuację, w której znalazł się pisarz. Jest to więc historia trochę zabawna, ale i bardzo smutna, trochę wyzwalająca, ale i wtłaczająca w dobrze rozpoznawalne schematy, trochę odważna, ale i w dużej mierze patowa. Najważniejsze wydają się dwa wątki. Pierwszy dotyczy tego, gdzie kończą się granice naszej prywatności i jak wiele można opowiedzieć w ramach pisania autobiograficznego. Tym kluczowym i wikłającym bohaterów w kwestie prawdy pytaniem jest zastanowienie się nad tym, kto lepiej pamięta dane wydarzenie i czyja wersja wydarzeń jest mniej fałszywa. Kwestia ta wiąże się również z prawem do konfrontacji i ze skutecznością komunikowania się. Ten, kto przekona publiczność, będzie tak naprawdę zwycięzcą. Drugi wątek powiązany jest z problemem zachowania właściwych proporcji między spełnianiem oczekiwań wydawców i czytelników a własnymi poszukiwaniami twórczymi. Lykke wydobywa ten problem na plan pierwszy i dobrze go niuansuje.

 

Nina Lykke, Nie jesteśmy tu dla przyjemności, przeł. Karolina Drozdowska, Wyd. Pauza, Warszawa 2025.


poniedziałek, 18 sierpnia 2025

Kogo i dlaczego pamiętamy? (A. Komosa-Styczeń, Wyspa niechcianych kobiet)

 

Reportaż Agaty Komosy-Styczeń to dowód na to, że uważność w patrzeniu na miejsce, ludzi i historię oraz pewnego rodzaju nieufność w stosunku do pamięci są bardzo potrzebne. „Wyspa niechcianych kobiet” okazuje się bowiem ważnym głosem w kontekście dyskusji na temat tego, co zostaje zapamiętane, co powinno być pamiętane, co może być zapomniane, co wreszcie trzeba niemalże „wydrzeć” tym, którzy nie chcą się dzielić wiedzą i wolną wybrać milczenie. Tytuł książki wydaje się nieco pretensjonalny, grający na oczywistych emocjach. Trochę szkoda, bo sam reportaż okazuje się fascynujący. Nie tylko jest opowieścią o miejscu słabo znanym. Chodzi bowiem o wyspę Sprogø w Danii. Poszerza także naszą wiedzę na temat popularnych w pierwszej połowie XX wieku projektów eugenicznych. Dobrze punktuje szczególne zainteresowanie społeczeństwa zachowaniem i moralnością kobiet. Pokazuje również dużo szersze konteksty – związane z dyscyplinowaniem mężczyzn uznanych za zbędnych, z obecnością idei eugenicznych w feminizmie, czy z uwikłaniem systemowej izolacji w karę i uprzywilejowanie zarazem. Autorka nie opowiada historii kobiet, uznanych za nieprzystosowane do społeczeństwa, w sposób, który zapominałby o kontekstach. Wręcz przeciwnie, pokazuje uwikłanie w system kontroli i oceny innych właściwie wszystkich Duńczyków, przywołuje słynny kontekst prawa Jante, zgodnie z którym każdy, kto w jakiś sposób odbiega od przeciętności, jest podejrzany, relacjonuje obyczajową i mentalną ocenę postępowania kobiet, dobrze rozgrywa wątek samotności i bezradności jednostki w zderzeniu ze zbiorowością i przymusową opieką instytucjonalną. Ważne wydaje się również zaakcentowanie różnych aspektów macierzyństwa – sterylizacji jako ograniczenia rozrodczości i w pewnym sensie wyzwolenia się spod dyktatu rodzenia oraz sterylizacji jako formy ulepszania społeczeństwa i eliminacji kolejnych potencjalnie niedoskonałych jednostek, mających przyjść na świat. Warto!

 

Agata Komosa-Styczeń, Wyspa niechcianych kobiet, Wyd. Czarne, Wołowiec 2025.


niedziela, 17 sierpnia 2025

Codzienność w chwili próby (J. Škvorecký, Tchórze)

 

Wznowienie i zarazem przypomnienie powieści Škvoreckiego ukazuje się w rozpoznawalnej i cenionej serii Stehlik, która stanowi autorski wybór Mariusza Szczygła z tego, co w literaturze czeskiej ciekawe i nieoczywiste. W ramach wspomnianej serii można czytać i odkrywać pisarzy młodych, właściwie nieznanych w Polsce, ale i czytać na nowo tych, którzy są częścią kanonu literackiego. W kontekście „Tchórzy” mamy do czynienia z tym drugim przypadkiem. Powieść Škvoreckiego ukazała się w 1958 roku i wywołała wówczas wiele kontrowersji. Czytana dzisiaj zdecydowanie wychodzi poza realia czeskie i pozwala zastanowić się nad problemami, z którymi współcześnie mamy do czynienia. Można by więc powiedzieć, że wznowienie jej akurat teraz to strzał w dziesiątkę. Pytania, które porządkują lekturę „Tchórzy”, sprowadzają się do następujących kwestii: czy w czasie wojny mamy prawo do celebrowania prywatności?, czy sytuacja ekstremalna zawsze wymaga od nas czynu i reakcji, czy może daje na prawo do wyboru tego, w jaki sposób się zachowamy?, czy sytuacja krytyczna zawsze włącza nas w określony ciąg zachowań, czy wręcz przeciwnie – jesteśmy w stanie od niej uciec i po prostu cieszyć się życiem? Powieść Škvoreckiego to w pewnym sensie głos w odwiecznym konflikcie między wagą tego, co publiczne i prywatne. Zasugerowanie, że właśnie prywatność i intymność w wersji radosnej i rozrywkowej mogą mieć pierwszeństwo przed poświęceniem i walką jest głosem prowokującym. Jednocześnie bardzo prawdziwym, bo i dzisiaj mnożą się w mediach łatwe oceny innych, zmuszonych do wyboru między ucieczką i zwyczajnym życiem a udziałem w wojnie z bronią w ręku. Czy rewolucję można odwołać lub przesunąć na inny czas? Škvorecký snuje opowieść pozornie lekką, tak naprawdę bowiem w tej lekkości tkwi wiele ciężkich i nieoczywistych pytań. Takich, na które nie da się odpowiedzieć tylko w teorii, a kiedy trzeba na nie zareagować w praktyce, wszystko najprawdopodobniej jeszcze bardziej się komplikuje.

 

Josef Škvorecký, Tchórze, przeł. Emilia Witwicka, Wyd. Dowody, Warszawa 2025.