poniedziałek, 29 sierpnia 2022

Moda jako pamięć (M. Idem, Manekin w peniuarze. Moda w II RP)

 

Ależ to jest napisane! I jeszcze jeden entuzjastyczny okrzyk: ależ to jest wydane! Debiutancka książka Magdaleny Idem to przykład tego, że można pisać literacko znakomicie i wydobywać z tego, co było, wiele nowych, nieoczywistych znaczeń. Ten reportaż historyczny jest nie tylko przemyślany kompozycyjnie. Widać również ogromne przygotowanie autorki. Świadczy o tym i bogata bibliografia, i umiejętność nasycenia tekstu wieloma szczegółami przy jednoczesnym unikaniu przeładowania informacjami. Idem pisze barwnie, ciekawie, umiejętnie buduje napięcie, bardzo świadomie rozgrywa własną obecność, nadając zakończeniu ton rodzinnego, osobistego uwikłania. Wydawnictwo postarało się, by książka ta znalazła należytą oprawę graficzną. Jest przepięknie wydana, bogato ilustrowana zdjęciami z epoki oraz reprodukcjami okładek i stron ówczesnej prasy kobiecej. „Manekin w peniuarze” można zresztą postawić na półce obok „To nie są moje wielbłądy. O modzie w PRL”. Nie tylko dlatego, że Aleksandra Boćkowska jest autorką entuzjastycznego blurba na okładce publikacji Idem, ale z tego powodu, że obie książki mają taki sam format i utrzymane są w tej samej konwencji graficznej. Idem pisze jak doświadczona reporterka – umie odsłonić współczesny kontekst przeszłości, potrafi dokonać selekcji zgromadzonego materiału, waży słowa i potrafi tak zbudować napięcie, że czyta się jej tekst jak dobrą powieść. Opowiada o modzie, ale tak naprawdę mamy do czynienia z historią przemian społeczno-obyczajowych, z opowieścią o klasowości mody, o niełatwej roli kobiet, próbujących kreować, a nie tylko naśladować, o nierównej walce między powtarzaniem a wytwarzaniem czegoś nowego, o zwykłych krawcowych, o roli prasy kobiecej, zwłaszcza tej docierającej pod strzechy, a nie tylko funkcjonującej w centrum. Fascynujący jest finał tej opowieści. To wybuch wojny i – jak sugeruje autorka – zmiana znaczenia i roli pełnionej przez ubrania. Całkiem nowa i niezwykła historia, będąca świadectwem ścisłego związku między człowiekiem a ubraniem oraz umiejętności przystosowania się i zmiany w sytuacji ekstremalnej. Lektura obowiązkowa.

 

Magdalena Idem, Manekin w peniuarze. Moda w II RP, Wyd. Czarne, Wołowiec 2022.

niedziela, 28 sierpnia 2022

Kobiecym głosem (Ziarno granatu. Mitologia według kobiet)

 

Pomysł prze-pisania mitologii ze szczególnym uwzględnieniem obecnych w nim kobiet nie jest czymś nowym. Można przywołać chociażby międzynarodowy projekt „Mity”, w ramach którego powstały chociażby takie powieści jak „Penelopiada” Margaret Atwood czy „Anna In w grobowcach świata” Olgi Tokarczuk, projekt, dla którego podobną inspiracją były dzieła Szekspira (np. „Macbeth” Jo Nesbo lub „Zimowa opowieść” Jaenette Winterson), czy świetne opowiedzenie z kobiecej perspektywy losów bohaterki słynnej erotycznej powieści Johna Clelanda „Fanny Hill. Wspomnienia kurtyzany”, która w wersji Eriki Jong zatytułowana jest po prostu „Fanny”. Pomysł więc na pewno ma potencjał, bo wszystko przecież w projektach, prowadzących dialog z kanonem kultury, zależy od osób, które wezmą w nich udział. W tym przypadku zaproszono zarówno pisarki uznane, z dużym dorobkiem, jak i te, które dopiero niedawno zaczęły swoją przygodę z literaturą, ale już dały się zauważyć jako autorki, których twórczość zasługuje na uwagę. Są też tutaj i osoby kojarzone z reportażem, które w sposób mniej lub bardziej zaangażowany zaczynają także pisać prozę. Autorki i mityczne bohaterki ich opowiadań zostają zresztą przedstawione na początku antologii. Ten porządkujący zabieg budzi trochę wątpliwości. Streszczenie losów bogiń w sensie użytkowym byłoby bardziej przydatne, jeśli znalazłoby się przed lub po danym tekście współczesnym. Zbiór zaprezentowanych opowiadań jest bardzo nierówny. To oczywiście nic nowego, bo takie ryzyko jest wpisane w każdy projekt „na zamówienie”. Najciekawsze są teksty Renaty Lis, Grażyny Plebanek, Barbary Sadurskiej i Dominiki Słowik. Najmniej interesujące i przegadane jest opowiadanie Joanny Rudniańskiej. Trochę szkoda, że nie zdecydowano się na jedną stylistykę zgromadzonych w tomie tekstów. Część pozostaje w konwencji mitu i pewnego bezczasu, część umocowana jest w realiach bardziej współczesnych. Ten brak konsekwencji miejscami razi i wprowadza niepotrzebny chaos. Byłam na spotkaniu z autorkami opowiadań zamieszczonych w „Ziarnie granatu”, czytałam i słuchałam wywiadów z twórczyniami tekstów. I wniosek nasuwa mi się jeden: pisarki ciekawie opowiadają o projekcie, w którym wzięły udział i który wcale tak ciekawy jednak nie jest.

 

Ziarno granatu. Mitologia według kobiet, Wyd. Agora, Warszawa 2022.

sobota, 27 sierpnia 2022

To było (nie)możliwe (J. Chessex, Żyda dla przykładu)

 

Polski czytelnik może pamiętać twórczość Chessex za sprawą znakomitego „Wampira z Ropraz”, wydanego przez W.A.B. w 2009 roku. I przywołany tytuł, i publikacja, o której piszę teraz, to książki objętościowo niepozorne, jednak pod względem siły rażenia niezapomniane i mocne. Nie o granie emocjami tutaj chodzi, nie o spektakularność wydarzeń, nie o wielość przytoczonych faktów. Chessex jest precyzyjny, bardzo oszczędny w słowach, stawia na informację, nie próbuje łagodzić mocy oddziaływania faktów, bo na autentycznych wydarzeniach bazują obie przywołane nowele. Pisarza interesuje zderzenie zbiorowości z jednostką, reguły rządzące małą społecznością, łatwość poddawania się emocjom organizowanym przez zło i strach, obojętność w reagowaniu na los konkretnego człowieka, który został uznany za osobę, którą należy wykluczyć z grupy. W przypadku „Wampira z Ropraz” to będzie lęk przed psychopatą profanującym zwłoki młodych kobiet oraz wyznaczenie tego, kto zostanie uznany za winnego powyższych czynów. Polowanie na zło zamienia się tak naprawdę w pokaz rozpleniania się zła i satysfakcję z udanego polowania na winnego. Nie inaczej jest w przypadku „Żyda dla przykładu”. Tyle że tutaj grupa prowincjonalnych, podżeganych przez księdza, nazistów wybiera niewinnego, by ukarać go za wszystko, z czym w faszystowskiej i antysemickiej narracji skojarzony jest Żyd. Ma to być mord na pokaz, dla przestrogi, „dla przykładu”, ale przede wszystkim chyba dla ukojenia własnych, pielęgnowanych na co dzień i podlewanych obficie alkoholem, morderczych zapędów. W Payerne zamordowany zostaje Arthur Bloch, handlarz bydła, który w tej niedużej miejscowości czuje się, jakby był u siebie, wśród ludzi mu przyjaznych i dobrze znanych. Co ciekawe, scena opóźniania mordu jest nie tylko literackim majstersztykiem, jeśli chodzi o zniuansowane operowanie nadzieją, napięciem i nieuchronnością tego, co ma się wydarzyć. Okazuje się także interesującym prze-pisaniem biblijnej sceny, w której Piotr zapiera się Chrystusa. Tutaj mordercy trzykrotnie upewniają się, że chcą zabić, a Bloch, ich ofiara zwabiona do stodoły, trzykrotnie wraca skuszony tym, co jest jego codziennością i pracą. Dla oprawców przestaje być wówczas całkowicie człowiekiem. Choć tak naprawdę to zabójcy zachowują się nie jak ludzie. Chessex nie tylko rekonstruuje wydarzenia i pokazuje stopniowo ogarniającą społeczność Payerne obojętność, ale też pyta o własną współobecność. Wtedy, kiedy opisany mord miał miejsce, pisarz był ośmioletnim dzieckiem i mieszkał w tej miejscowości. Był więc w pewnym sensie świadkiem, choć tak naprawdę trudno mówić wówczas o jakiejś większej świadomości tego, co się dzieje, w umyśle dziecka. Ale ów triumf zła wydarzył się w miejscu, które jest częścią jego biografii. Bardzo dobre.

 

Jacques Chessex, Żyda dla przykładu, przeł. Dominika Hus, Iwona Prusicka, Wyd. Austeria, Kraków – Budapeszt – Syrakuzy 2022.