środa, 20 lipca 2022

Reporterskie świadectwo (M. Szczygieł, Fakty muszą zatańczyć)

 

Ci, którzy znają teksty Mariusza Szczygła, poprzedzające reportaże zamieszczone w trzech tomach antologii „100/XX+50”, mogli się spodziewać tego, że autorska opowieść o gatunku, czyli „Fakty muszą zatańczyć”, będzie utrzymana w podobnym stylu. Cóż znaczy w tym kontekście określenie „podobny”? Felietonowo-eseistyczne wprowadzenia Szczygła z przywołanej antologii są formalnie przemyślane, erudycyjne, pełne anegdot, ale i merytorycznych treści, stylistycznie lekkie i barwne. Układają się w rodzaj opowieści o historii, przemianach i losach reportażu i reporterów w XX wieku. Niestety, publikacja „Fakty muszą zatańczyć” nie dorównuje tym tekstom. Nie ulega wątpliwości, że to ciekawy pomysł połączenia narracji autobiograficznej i podręcznikowej, bo cel edukacyjny jest tutaj jednym z ważniejszych wysuwających się na pierwszy plan. Słuchaczki i słuchacze Polskiej Szkoły Reportażu – ci, którzy dopiero nimi będą, i absolwenci – z pewnością potraktują tę książkę jako lekturę obowiązkową. Szczygieł nie ukrywa, że mówi we własnym imieniu, i że znalezienie własnego języka w reportażu to jedna z najważniejszych lekcji, którą musi odrobić każdy z adeptów zawodu. Często więc odwołuje się do innych, pokazując, że recept na dobry tekst może być wiele. Uważny czytelnik znajdzie tutaj część wątków poruszanych wcześniej przez autora na Instagramie. Zresztą autor „Gottlandu”, zapowiadając tę publikację, stosował dobrze sprawdzone zabiegi przy opowiadaniu o antologii „100/XX+50”. Mogliśmy więc jako czytelnicy podglądać jego miejsce pracy czy być świadkami powrotów do przeszłości. „Fakty muszą zatańczyć” to książka, w której opowieść o sobie, towarzyszy historiom na temat innych osób, książek, sytuacji. To zderzenie, choć zapewne przemyślane, momentami zaczyna tracić właściwe proporcje. Autor przywołując przykłady za bardzo opiera się na cytatach, za mało natomiast proponuje własnych odczytań. W swoim objaśnianiu zabiegów poczynionych przez innych reporterów zdarza się, że traci tak charakterystyczną dla siebie lekkość gawędziarskiego stylu, proponując momentami nie tyle autorski podręcznik do reportażu czy autorską opowieść o gatunku, co raczej poradnik pisania. I nie gatunkowe przyporządkowanie jest tutaj najważniejsze, co raczej fakt, że literacko ów poradnikowy styl wypada dużo mniej ciekawie i czasami osuwa się w banał, jest – tak to ujmijmy – nazbyt oczywisty i ciężki. Jeśli więc miałabym pozostać przy zaproponowanej na początku relacji z tekstami z antologii „100/XX+50”, to wspomniane teksty były lekturą obowiązkową. „Fakty muszą zatańczyć” potraktowałabym jako przypis, dopowiedzenie, lekturę uzupełniającą. Najbardziej interesujące w opowieści zaprezentowanej w książce jest pokazanie procesu dochodzenia do rozumienia siebie, gatunku oraz relacji z bohaterami. Fragmenty tego portretu, które możemy wyłuskać z tekstu, odsłaniają rzecz intrygującą, a mianowicie, że bycie reporterem to nie tylko gotowość zadawania pytań i rozumienia innego człowieka, ale też podobne potraktowanie siebie.

 

Mariusz Szczygieł, Fakty muszą zatańczyć, Wyd. Dowody na Istnienie, Warszawa 2022.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz