„Saturnin”
to powieść swoją stylistyką kojarząca się z literaturą dla młodzieży spod znaku
Aleksandra Minkowskiego. Mogłaby to, oczywiście, być dobra rekomendacja, jednak
trudno mówić o tym utworze, że jest to książka udana. Autor do tej pory
sprawnie, ciekawie, intrygująco rozgrywał kwestie związane i ze zderzaniem
teraźniejszości z przeszłością, i ze stygmatyzacją związaną z innością, i z
funkcjonowaniem poza centrum, gdzieś na prowincji, gdzie główna opowieść wybrzmiewa
inaczej i mniej donośnie. Mistrzowski pozostaje zwłaszcza „Dygot”, ale i inne
utwory napisane później nie są wcale mniej interesujące. Tymczasem w przypadku „Saturnina”
ma się wrażenie szytego grubymi nićmi powtórzenia. Grubymi nićmi, bo ten klimat,
który wcześniej przywoływany ponownie doskonale się bronił, tutaj wybrzmiewa
fałszywą nutą, jest w nim jakaś sztuczność. To dość paradoksalne wrażenie, bo z
posłowia dowiadujemy się, że inspiracją do napisania powieści była autentyczna historia
babci autora i jej brata. Historia niezwykle ciekawa. Tymczasem w książce, jak
już wspomniałam, ma się wrażenie dominacji stylistyki powieści młodzieżowej, a
odwołanie to, niestety, nie jest komplementem. Główny bohater oraz rozrysowanie
relacji łączących poszczególne postaci sprawia wrażenie wymyślonej, ale nie do
końca przemyślanej, łamigłówki, w której ważniejsza od literatury staje się
właśnie zagadka. Gdzieś w tej historii brakuje potoczystości opowieści,
sugestywności prezentowania tła dziejących się wydarzeń czy energii
pojawiającej się w dialogach bohaterów. Ta ostatnia lekko wyczuwalna jest tylko
w tym, co łączy, dzieli i przyciąga do siebie Saturnina i jego dziadka. Lektura
niekonieczna.
Jakub Małecki, Saturnin, Wyd. SQN, Kraków 2020.
Pierwszy raz spotykam się z niepochlebną recenzją tej książki. A ostrzyłem sobie na nią zęby, chcąc poznać prozę Małeckiego. Pozostaje zatem "Dygot".
OdpowiedzUsuń