W tej niewielkiej objętościowo powieści Sarah Moss udaje się zawrzeć dużo, a nawet bardzo dużo sensów. Decydując się na takie skonstruowanie opowieści, które pozwala wykorzystać i izolację bohaterów, i wpływ grupy na jednostkę, i władzę silnego przywódcy nad słabszymi od niego, doskonale rozgrywa napięcie, strach, rodzącą się siłę i tożsamość. Punkt wyjścia jest, tak by się wydawało, dość banalny. Oto grupa studentów wyrusza na obóz naukowy, w trakcie którego ma nie tylko zdobyć wiedzę na temat dawnych ludów, ale i zbliżyć się do reguł rządzących pradawną społecznością. Mamy więc tutaj odtwarzaną w różnych konfiguracjach regułę powtórzenia – odnoszącą się do przeszłości i realizowaną w teraźniejszości, wpisującą się we władzę Mistrza nad Uczniami i brutalnie rozegraną w sojuszu władzy Ojca nad Córką. Kolejne wydarzenia odsłaniają, jakie zagrożenia czyhają na wszystkich uczestników wyprawy. Raptem okazuje się, że złożenie kogoś w ofierze może się odbyć przy akceptacji także tych, którzy pozornie są przeciwni przemocy, agresji i stoją na straży prawa. Stopniowe przesuwanie granic, czerpanie siły z braku oporu ze strony innych członków grupy, patriarchalne podporządkowywanie i unieważnianie kobiet, wreszcie gotowość eksperymentowania po to, by zobaczyć, jak daleko zło może poprowadzić – wszystkie te kwestie Moss rozgrywa bardzo przekonująco, bez egzaltacji, z wiarygodnym stopniowaniem napięcia, w konwencji, która atmosferą zbliża się nieco do przypowieści. Warto.
Sarah Moss, Mur duchów, przeł. Paulina Surniak, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2020.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz