Autobiografia
Kazimierza Orłosia to ciekawy przykład opowieści skoncentrowanej na własnym
doświadczeniu przy jednoczesnym relacjonowaniu stanu tej rzeczywistości, która
była udziałem całego pokolenia. Można by więc powiedzieć, że zaakcentowanie w
tytule tego, że będziemy mieć do czynienia z „dziejami człowieka piszącego”
staje się jednocześnie zasygnalizowaniem co najmniej trzech kwestii. Pierwsza
to narracja o charakterze osobistym, kiedy z dzieciństwa i wczesnej młodości
wyłania się człowiek coraz bardziej przekonany o tym, że chce pisać i że będzie
próbował coś z tym pisaniem zrobić. Orłoś w bardzo interesujący sposób
dokumentuje swoją pisarską drogę, ale jednocześnie udaje mu się uchwycić klimat
epoki, która dzisiaj powoli odchodzi w niepamięć. I nie mam wcale na myśli
PRL-u, ale powtarzalny w kolejnych pokoleniach, a dzisiaj mocno poddany zachowaniom
konsumpcyjnym tryb debiutowania i myślenia o swojej karierze pisarskiej. Orłoś zresztą
zwraca na to uwagę w kilku miejscach, pisząc chociażby: „Dziś, gdy z
perspektywy lat patrzę na dokonania współczesnych autorów, coraz częściej
wydaje mi się, że wielu nie interesuje się życiem i rzeczywistością, jaka ich
otacza. Zapomina też o tej oczywistej prawdzie, że literatura powinna być
jedynie pytaniem. Pisanie książek stało się zajęciem zarobkowym. Młodzi ludzie
obdarzeni bujną wyobraźnią i łatwością pisania piszą powieść za powieścią,
starając się spełnić życzenia wydawców i oczekiwania czytelników. Coraz
częściej w swoich książkach udzielają odpowiedzi” (s. 312). Druga kwestia,
która wydaje się bardzo ważna, to pokazanie przez Orłosia ówczesnego życia
literackiego oraz dylematów ciążących nad twórcami. Ważna w tym kontekście
będzie chociażby historia opublikowania „Cudownej meliny” czy relacje z
poszczególnymi twórcami. Orłoś bardzo mocno akcentuje, jak ważne bywa wsparcie
środowiska i jak istotne jest opowiedzenie się po właściwej stronie pod własnym
nazwiskiem i zdecydowanie się na ów ryzykowny, ale kluczowy gest, wyrażenia publicznie
zdania jako jednostka, a nie tylko część pewnej zbiorowości. Trzecia kwestia,
równie istotna, to znakomite pokazanie za sprawą własnych perypetii życiowych
tego, jak funkcjonował system komunistyczny, oraz deklaracja wielkiego
przywiązania do miejsc. W tym drugim przypadku kluczowe będą Mazury – głównie jako
miejsce odpoczynku (Krutynia) i pisania – oraz Bieszczady – sentymentalnie wspominane
z powodów estetycznych, ale przede wszystkim miejsce pracy i podejmowania
trudnych decyzji związanych z losami innych ludzi. W każdym z tych przypadków
można by powiedzieć – to świat, którego już nie ma. Kazimierzowi Orłosiowi
udaje się uchwycić nieistniejącą dzisiaj rzeczywistość, pokazać ją jako coś żywego
i ważnego, odsłonić formacyjny charakter tego, co się przed laty działo,
wreszcie zasygnalizować potrzebę konsekwencji działania, w młodości wyczuwaną
intuicyjnie, w dojrzałym wieku dużo bardziej świadomie.
Kazimierz
Orłoś, Dzieje człowieka piszącego, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2019.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz