Książka Marty Fox to ciekawy przykład tego, jak pisarka towarzyszy innym twórcom, stając się czytelniczką. Ci, którzy śledzą życie literackie – te współczesne i te sprzed lat – wiedzą doskonale, że bycie autorem literatury i zarazem jego krytykiem to mariaż dość ryzykowny. Tymczasem Marta Fox, przyjmując przede wszystkim postawę zaintrygowanej i zaciekawionej czytelniczki, wychodzi z tego uwikłania obronną ręką. Raczej przyjaźnie przygląda się innym twórcom, niż szuka wad i zalet ich pisania, raczej pozostaje wyrozumiałą współtowarzyszką, niż wskazującą potknięcia krytyczką, raczej wyrozumiałe pomija niedociągnięcia, niż skupia się na budowaniu hierarchii czy kształtowaniu prywatnego kanonu. Teksty zamieszczone w tomie to niejednokrotnie zapis prywatnych olśnień i zachwytów, spotkań lekturowych, ale i spotkań podczas wieczorów autorskich, rozmów, do których doszło i które są zapisem chwili. W pewnym więc sensie książkę tę można traktować podwójnie – jako prywatny dzienniczek lektur, ale i jako kronikę fragmentu współczesnego życia literackiego. Wartą uwagi, bo będącą zapisem autentycznego życia literaturą. Nie bez powodu przecież w tytule książki pojawia się tak sympatycznie zaakcentowane utożsamienie pasji z szaleństwem.
Marta Fox, Wariatka, która czyta, Wyd. Śląsk, Katowice 2019.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz