poniedziałek, 12 czerwca 2017

Plan i wspólnota (K. Bałuk, Wszystkie dzieci Louisa)

Reportaż Kamila Bałuka warto czytać równolegle z książką Karoliny Domagalskiej „Nie przeproszę, że urodziłam”. Nietracenie z oczu tej publikacji, która ukazała się wcześniej, z kilku powodów może być istotne. Po pierwsze, w obu przypadkach mamy do czynienia z książkowymi debiutami reporterskimi. Po drugie, i Bałuka, i Domagalską interesuje kwestia sztucznego zapłodnienia. Po trzecie, oboje opisują dawców spermy, jak i kobiety, które korzystają z ich pomocy, oraz dzieci, które się potem rodzą. O ile jednak Domagalska zachowuje równowagę w pokazywaniu racji i dylematów wszystkich stron, o tyle Bałuk koncentruje się przede wszystkim na osobach, które urodziły się w wyniku inseminacji. Nie znaczy to, oczywiście, że głosy innych, kluczowych dla zaistnienia tej sytuacji aktorów, są pomijane, wręcz przeciwnie – dość dokładnie poznajemy historię lekarza, który podobno chciał pomagać, a wcielał się tak naprawdę w rolę demiurga, w trakcie lektury nieobca staje się nam również biografia i motywacja dawcy. Najważniejszy jest jednak fakt odkrycia dużej grupy dzieci spłodzonych ze spermy tego samego dawcy, medialny skandal wokół sprawy, a także budowanie specyficznej wspólnoty między tymi, którzy – jak się okazuje – są ze sobą spokrewnieni. Domagalska stawia na pokazanie rozwiązań związanych z in vitro i funkcjonowaniem banków spermy. Interesują ją konkretne historie, ale jednocześnie stara się w możliwie pełny sposób sportretować zjawisko. Bałukowi towarzyszy inna perspektywa. Debiutujący reporter koncentruje się na tytułowych dzieciach Louisa. Interesuje go sytuacja nietypowa, szczególna i, nie bójmy się tego słowa, skandaliczna. Choć sam temat nadużyć związanych z problemem, jest niezwykle ciekawy, a książka portretująca rzeczywistość holenderską okazuje się świeża, tematycznie intrygująca, etycznie skomplikowana, to jednak Bałukowi nie udaje się ustrzec błędów typowych dla debiutu. Miejscami reportaż jest przegadany. Widać to zwłaszcza we fragmentach opisujących przypadłość, na którą cierpi dawca, oraz następnie w miejscach, gdy zostaje pokazane jego nietypowe zachowanie. Tak naprawdę mamy tu do czynienia z zupełnie niepotrzebnym powtórzeniem. Pewne dłużyzny pojawiają się również w opisie całej sprawy. W trakcie lektury ma się czasami wrażenie, że autor zbyt wiele wątków chciał poruszyć, co w efekcie skutkuje wspomnianym przegadaniem, i zbyt wiele osób pragnął sportretować, co z kolei wpływa na rozmycie charakterologiczne postaci. Książka zdecydowanie zyskałaby, gdyby była krótsza, bardziej skondensowana. Nie zmienia to jednak faktu, że debiut Bałuka zasługuje na uwagę, a jego dalszej reporterskiej drodze warto się przyglądać.


Kamil Bałuk, Wszystkie dzieci Louisa, Wyd. Dowody na Istnienie, Warszawa 2017. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz