piątek, 16 września 2016

Zawodowy egzamin Mocka (M. Krajewski, Mock)

Najnowsza powieść Marka Krajewskiego to prawdziwa gratka dla wielbicieli jego twórczości. Powodów do radości jest kilka. Po pierwsze, tytuł nie pozostawia wątpliwości, że mamy do czynienia z powrotem do postaci Eberharda Mocka, a ponieważ poznamy początki jego kariery, lektura zapowiada się bardzo dobrze. Po drugie, mamy do czynienia z ciekawym projektem graficznym okładki. „Mock” pod tym względem zdecydowanie się wyróżnia na tle wielu innych propozycji z kręgu literatury kryminalnej, a tym samym łatwo zapamiętać tę powieść także pod względem wizualnym. Po trzecie wreszcie, a rzecz to najważniejsza, Krajewski proponuje swoim czytelnikom bardzo dobrą powieść kryminalną – ze sprawdzonym bohaterem, choć zaprezentowanym w nieco innym niż zwykle świetle, z mrocznym i rozpustnym portretem przedwojennego Wrocławia i ze znakomicie pomyślanym jako miejsce zbrodni miejscem. Ci, dla których sięgnięcie po „Mocka” nie będzie lekturą przypadkową i którzy znać będą wcześniejsze powieści Krajewskiego, z pewnością poczują atmosferę typową dla pierwszych odsłon kryminałów z Breslau w tle lub raczej z Breslau jako ważnym bohaterem. Najnowsza książka autora jest równie dobra jak te pierwsze, które spowodowały w Polsce modę na kryminał retro. Krajewski także w tym wypadku stosuje klamrę, dzięki której dowiadujemy się trochę o powojennych losach Mocka, za to retrospektywnie, szczegółowo, poznajemy historię z roku 1913. Główny bohater jest wówczas wachmistrzem, studiował wcześniej filologię klasyczną, ale musiał przerwać studia, nie dziwi więc jego bogata wiedza dotycząca greki i łaciny. Policjanci traktują go trochę z politowaniem, trochę żartobliwie, bardziej widzą w nim studenta niż kolegę. Mockowi marzą się natomiast prawdziwe śledztwa. Pretekstem do spełnienia pragnień jest wydarzenie, które ma miejsce w Hali Stulecia. Kiedy zostają znalezione ciała czterech nastolatków, ułożone w specjalny sposób, oraz mężczyzny, któremu doczepiono do pleców skrzydła, policjanci mają dużo pracy. Mock zostaje oddelegowany do biblioteki, zaczyna jednak prowadzić śledztwo samodzielnie. Szybko okazuje się, że wychodzi mu to całkiem dobrze, a sprawa nie jest wcale tak oczywista, jak próbują sugerować niektórzy. Młody Eberhard będzie bał się degradacji i konieczności powrotu do rodzinnego Wałbrzycha, jednak pragnienie dojścia do prawdy okaże się w nim silniejsze. Znajdzie się na wrocławskich salonach, zbrata się z niektórymi policjantami, nie przestanie być pocieszycielem i ulubieńcem miejscowych dziwek, dowie się, że nie zawsze w śledztwie chodzi o ujawnienie faktów, bo czasami ważniejsze są układy. Niezależnie od powyższego nie przestanie szukać, zadawać pytań, drążyć. Odkryje prawdę i to dzięki niej spełnią się jego marzenia. Śledztwo dotyczące Hali Stulecia ma więc wymiar inicjacyjny, jest też oryginalną pochwałą miejsca-symbolu, w którym triumf ludzkiego umysły rozgrywa się i po stronie chwały, i po stronie misternie przygotowanej zbrodni.


Marek Krajewski, Mock, Wyd. Znak, Kraków 2016.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz