Kobieta
na życiowym zakręcie, kobieta zawiedziona i porzucona, kobieta poszukująca i
wątpiąca, kobieta wściekła z wielu powodów i bez powodu – wszystkie te
określenia pasują do głównej bohaterki, choć nie wyczerpują jej
charakterystyki. Datą graniczną dla Natalii są dwa wydarzenia – śmierć matki-alkoholiczki
w wypadku samochodowym i własne czterdzieste urodziny. Informacja o odejściu
matki pozwala na uruchomienie pewnego rodzaju wiwisekcji, tak nazwijmy ów
proces, rodzinnej. Natalia bezlitośnie rozprawia się z podwójnym obliczem ojca,
który raz był dla niej kimś, kto nie zawodzi, a innym razem kimś, kto zrobi
wszystko, by ją publicznie ośmieszyć. Mierzy się z upadkiem matki –
podporządkowanej ojcu, żyjącej w złudzeniu, że jest kimś lepszym, lecz szybko
dostosowującej się do wiejskich norm i obyczajów, ostatecznie rezygnującej ze
swoich zasad. Dokonuje analizy swoich związków i ich konsekwencji – romansów przypadkowych,
rozgrywanych z pewnego rodzaju premedytacją, dziejących się równocześnie,
niechcianych ciąż i aborcji, ale też narodzin córki. Bohaterka ewidentnie ma
problemy z zdefiniowaniem własnej tożsamości. Nie wie tak naprawdę, czy
bardziej chciałaby być kimś niezależnym, czy może odpowiadałyby jej rola kogoś,
kto jest podziwiany i kochany za to tylko, że jest. Natalia nie próbuje siebie
wybielać. Poznajemy kobietę, która dość swobodnie poczyna sobie z mężczyznami.
Nie było dla niej problemem przed laty romansowanie w tym samym czasie z
kilkoma partnerami, nie ma wyrzutów sumienia w związku z tym, że uprawia seks z
żonatym ojcem koleżanki własnej córki. Dziecko jest początkowo dla niej tylko
ciężarem. Nie potrafi poradzić sobie z nagłą samotnością, kiedy opuszcza ją
mąż. Dowiadujemy się o jej erotycznych wtajemniczeniach z młodości. Dość
powiedzieć, że miały one niekonwencjonalny charakter. Kijańska pisze spowiedź
kobiety zirytowanej faktem śmierci matki. Choć relacje między kobietami trudno
nazwać bliskimi, jej odejście nadaje ton ostateczności temu, co je łączyło.
Odtąd Natalia nie może być już dzieckiem. Fakt ten wyjątkowo ją przeraża.
Graniczna czterdziestka łączy się więc z dosłownym przecięciem pępowiny.
Bohaterka, czy tego chce, czy nie, musi dorosnąć. Kijańska proponuje powieść o
dojrzewaniu do dorosłości w wieku, kiedy dorosłym już się jest; o niemożności
znalezienia najważniejszej, bo prowadzącej do zrozumienia siebie, drogi; o
niszczeniu wszystkiego, trochę na oślep i chaotycznie, po to tylko, by nie
pokazać, że tak naprawdę wzywa się pomocy. To interesujący przykład literatury środka,
z pomysłem, ideą. Może tylko trochę przydługi, autorce zdecydowanie przydałaby
się większa dyscyplina słowna.
Marta
Kijańska, Jutro właśnie nadeszło, Wyd. Świat Książki, Warszawa 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz