Tym,
co determinuje losy głównej bohaterki oraz innych pojawiających się w powieści
osób, jest utracone miejsce. Wiążą się z tym nierówna walka pamięci i
zapomnienia, rozczarowania wynikające z różnych priorytetów, wreszcie odkrycie,
że w życiu społecznym nie każdy chce uczestniczyć. Hájíček proponuje
czytelnikom opowieść nostalgiczną, ale i rozliczeniową jednocześnie. Hana przez
piętnaście lat nie była w kraju. Kiedy postanawia odwiedzić ojca, który właśnie
wyszedł ze szpitala po operacji, podejmuje ważną decyzję – nie będzie płakać w
reakcji na wspomnienia i nie będzie bała się mówić o trudnych rzeczach wprost.
Przed nią kilka istotnych spotkań. Do niełatwych należą rozmowy z ojcem, który
konsekwentnie odmawia wypowiadania imienia syna. Do wzruszających zalicza się
spotkanie z bratem, który wrzucony w wir wydarzeń, pogubił się, ale ostatecznie
odnalazł swój własny sposób na doświadczenie stabilizacji. Do przykrych należy
natknięcie się na ojca dawnego chłopaka. Mężczyzna nie ukrywa, że ma do kobiety
żal za jej zachowanie przed laty i traktuje ją pogardliwie. Za oczyszczające
uznać można spotkanie z Oliną, dawną przyjaciółką, z którą bohaterka rozstała
się w złości i żalu. Nic w tym dziwnego. Olina nie umiała wybaczyć Hanie tego,
iż odebrała jej ukochanego. To wszystko, co kiedyś budziło wielkie emocje,
dzisiaj jest przede wszystkim tym, co konstytuuje tożsamość bohaterki. Choć
Hana odwiedziła wiele miejsc na świecie, ciągle żywa jest w niej walka o
miejsce, które było jej domem, należało kiedyś do przodków, a zostało odebrane
decyzją urzędników bez uwzględnienia woli mieszkańców. Bohaterka, jak dowiadujemy
się z fragmentów rekonstruujących jej przeszłość, dorastała w cieniu dramatu
wsi. Znaczna część miejscowości miała zostać zalana z powodu budowania w
pobliżu elektrowni jądrowej. Początkowo nikt nie wierzy, że tak się stanie, po
latach mało kto jest w stanie przypomnieć sobie dokładnie mapę przestrzeni,
która kiedyś było domem. „Rybia krew” to nie tylko historia powrotu i
zmierzenia się z demonami przeszłości, ale również wzruszająca opowieść o walce
bez szansy na zwycięstwo, o miłości do ziemi i przedmiotów, o życiu w blokach,
będących dla wielu tylko marnym substytutem domów, w których wcześniej
mieszkali, o umieraniu miejsca, a razem z nim odchodzeniu – tym dosłownym i
symbolicznym – ludzi.
Jiří
Hájíček, Rybia krew, przeł. Dorota Dobrew, Wyd. Książkowe Klimaty, Wrocław 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz