Anna
Dziewit-Meller w swojej najnowszej książce decyduje się zmierzyć z tematem
ważnym i poruszającym z punktu widzenia wywoływanych w czytelniku emocji. Formalnie
proponuje czytelnikowi raczej zbiór opowiadań niż klasyczną powieść,
popularyzuje zagadnienie. Teksty powiązane są ze sobą dramatem wynikającym z
wojennej traumy i świadomością, że brutalność w stosunku do najsłabszych bywa
szczególnie trudna do zrozumienia. Taki zamysł formalny ma swoje wady i zalety.
Pierwszy tekst, którego akcja dzieje się współcześnie, z jednej strony
sygnalizuje temat, który będzie w książce powracał, z drugiej sprawia wrażenie
zaplanowanego na większą całość, ale z jakiegoś powodu urwanego. Aptekarz,
któremu rodzi się dziecko, jest zachwycony faktem, iż stał się ojcem, ale i
przerażony tym, co może jego dziecko spotkać. Wszędzie widzi zagrożenie,
wyobraża sobie różne niebezpieczeństwa, obsesyjnie myśli o tym, co niepokoi i
przeraża. Jego emocje są dodatkowo podsycane świadomością tego, że w pobliskim
szpitalu psychiatrycznym w okresie II wojny światowej w ramach akcji T4 zabito
dwieście dzieci. Szkoda, że tego akurat motywu autorka nie zdecydowała się rozrysować
trochę inaczej. Rosnące przerażenie odnośnie do teraźniejszości nie jest w
przypadku bohatera przekonujące, świadczy raczej o jego niedojrzałości, a ponieważ
problem ten zostaje wyeksponowany także poprzez długość tekstu, czytelnik
niepotrzebnie otrzymuje na początku jeden ze słabszych fragmentów książki.
Drugi tekst, na którego pozbyciu się książka by zyskała, to opowiadanie
ostatnie, w którym pojawia się wątek „co by było gdyby” w kontekście Hitlera.
Tak więc klamrowa budowa tomu osłabia jego wymowę, a szkoda. Szkoda, bo
pozostałe opowiadania można uznać za bardzo interesujące. Autorce udaje się
stworzyć intrygujące portrety kobiet. Warto zwrócić uwagę na Gertrudę Luben,
lekarkę, która aktywnie działała w ramach akcji T4, nie została ukarana, a po
latach nie czuje żadnych wyrzutów sumienia. Dziewit-Meller przekonująco oddaje
napięcie, jakie rodzi się między dziennikarzem a odpytywaną z przeszłości
kobietą. Pokazuje, iż między bohaterami nie może dojść do porozumienia,
pochodzą bowiem z innych światów, a wyznawane przez nich wartości nie mają ze
sobą nic wspólnego. Dziennikarz, choć oczekuje pokajania się ze strony lekarki,
tak naprawdę kompletnie nie rozumie jej sposobu myślenia. Z kolei Luben jest
przekonana, że spotykają ją niesłusznie szykany, przecież wykonywała tylko swoje
obowiązki i pracowała na rzecz nauki. Najciekawszą postacią opisaną w książce
jest Zefka, stara kobieta, która leży w szpitalu i jest ciężko chora. Ta, która
ją odwiedza, symbolicznie stanowi jej przeciwieństwo – jest młoda i w ciąży.
Życiorys ciotki, który poznajemy stopniowo od dzieciństwa, przez dorastanie, po
dramatyczne przeżycia wojenne zmuszające ją do przyspieszonego dojrzewania, to
zapadający w pamięć opis losu wielu kobiet. Tutaj oprócz naznaczenia problemem
tożsamościowej identyfikacji, oprócz odrzucenia przez matkę i doznania miłości
ze strony tych, którzy mieli być wrogami, dochodzi jeszcze gwałt zbiorowy i
pogarda dla kobiecych ciał ze strony radzieckich zwycięzców. Stara, schorowana
ciotka, kiedy dotyka brzucha ciężarnej, na chwilę staje się znowu młoda,
jeszcze nie zniszczona przez zło, jeszcze marząca o lepszym życiu. Dziewit-Meller
nadaje tej scenie ważny, symboliczny wymiar. Z kolei chłopiec o imieniu Ryszard
to dziecko pozostawione, by umrzeć, tylko dlatego, że nowy partner matki uznał je za
niepotrzebne. Zaprowadzony do szpitala psychiatrycznego skazany zostaje na
doświadczenie tego, co jest udziałem innych pacjentów – leczenie prowadzić miało nie do
ratowania, lecz do uśmiercania tych, których uznano za niepotrzebnych dla
społeczeństwa. Dziewit-Meller pisze dla dzieci-ofiar akcji T4 rodzaj modlitwy
pożegnalnej. Postać Ryszarda z jednej strony ma w sobie jasność, bo ktoś z
oprawców wyciąga do niego pomocną dłoń, jednocześnie jest potwierdzeniem tego,
że wiele innych dzieci umarło w bólu i samotności. Autorce udaje się więc
pokazać, że biografia tej akurat postaci nie jest typowa, choć chciałoby się,
by właśnie tak było. Paradoksalnie jednak ocalenie Ryszarda stanowi
potwierdzenie braku nadziei doświadczanego przez innych młodych pacjentów.
Anna
Dziewit-Meller, Góra Tajget, Wyd. Wielka Litera, Warszawa 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz