W
powieści „Nietzsche na balkonie” uważny czytelnik znajdzie wiele elementów,
które często powracają w twórczości Fuentesa, są jego, tak można chyba
powiedzieć, obsesją, eksplorowane są na różne sposoby celem zbliżenia się do
sensów, które bywają trudne do zdefiniowania. Do nich na pewno należy problem
rewolucji i kosztów ponoszonych przez tych, którzy ją inicjują, a następnie
próbują ujarzmić, wprowadzając nową władzę. Motywem powtarzającym się jest także
konflikt rozgrywany jednocześnie na poziomie ideowym i uczuciowym. Wybór między
prywatnym a politycznym przy jednoczesnym nagłym odkryciu, że sfery te często
się zazębiają, bywa doświadczeniem traumatycznym, ale i oczyszczającym dla
bohaterów. W przypadku „Nietzschego na balkonie” pytania o granice władzy, siłę
tłumu, gotowość do poświęceń, uprzywilejowaną pozycję demokracji i przetrwanie
w historii zostają wplecione nie tylko w wydarzenia, które poznajemy w sposób
fragmentaryczny, ale i w filozoficzną dysputę toczoną w tle i pomyślaną jako
momenty zdeterminowane pytaniami i refleksją w miejsce dziejących się wydarzeń.
Fuentes chętnie rozgrywa swoją opowieść za pomocą spektakularnych gestów,
melodramatyzmu, przerysowanej nico wzniosłości. To wszystko jednak wydaje się
zabiegiem przemyślanym, a owa patetyczność staje się świadomym gestem twórczym,
mającym na celu teatralizację tego, o czym opowiada pisarz. Rewolucja staje się
rodzajem spektaklu, rozgrywanego za każdym razem na nowo, choć w powtarzalny i
przewidywalny sposób. Prawda ta wybrzmiewa w powieści nadzwyczaj mocno.
Poniesione ofiary, choć są dramatyczne, mają więc w sobie pewną typowość. Role,
choć pozornie rozdzielane w dynamiczny sposób, tak naprawdę są od początku
znane. Fuentes zdaje się bowiem sugerować, że to nie człowiek panuje nad
rewolucją, ale rewolucja bawi się człowiekiem.
Carlos
Fuentes, Nietzsche na balkonie, przeł. Barbara Jaroszuk, Wyd. Świat Książki,
Warszawa 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz