sobota, 1 sierpnia 2015

Władza (J. Cabré, Jaśnie pan)

„Jaśnie pan” to powieść stylistycznie odmienna od „Wyznaję” i „Głosów Pamano” – bardziej tradycyjna w formie, nie tak wielowątkowa, mniej skomplikowana, jeśli chodzi o warstwę ideową, ale i o fabułę. Nie znaczy jednak, że gorsza. Cabré pozostaje intrygującym obserwatorem duszy ludzkiej, uważnym odbiorcą tradycji, ciekawym portrecistą niuansów związanych z posiadaniem władzy. Tym razem kataloński pisarz umieszcza akcję powieści w Barcelonie w 1799 roku, tuż przed wkroczeniem w nowy wiek. Choć tytułowe sformułowanie szybko naprowadza nas na trop, o kogo chodzi, opowiedziana historia wcale nie będzie oczywista. Autor nie rezygnuje z takiego opisywania ludzkich losów, w których nie ma nadziei na lepsze jutro, a zło po prostu się dokonuje i bardzo często triumfuje. Książkę tę można więc czytać jako opowieść o nieograniczonej władzy w przestrzeni publicznej. Sędzia, osiągnąwszy wymarzony status społeczny, przestaje być czujny i zaczyna popełniać błędy. Wierzy bowiem, że jest lepszy od innych i w związku z tym przysługujące mu przywileje nie podlegają dyskusji. „Jaśnie pan” to także historia wielkiej władzy kobiet nad mężczyznami lub, jeśli ktoś woli, władzy pięknego ciała nad dużo szpetniejszymi umysłami. Wspomniany sędzia popadnie w kłopoty właśnie dzięki swojemu niepohamowanemu apetytowi na kolejne kochanki. Również niewinnie oskarżony młody poeta narazi się na traumę ostateczności przez pewną oryginalną, ale wiele go kosztującą, erotyczną przygodę. Książkę tę można również potraktować jako rodzaj przypowieści o władzy prawa, która staje się władzą bezprawia. Refleksja ta okazuje się niezwykle istotna. W powieści powraca bowiem zdanie, iż prawo jest wymysłem profesjonalistów. Niewiele ma więc wspólnego z człowieczeństwem. Choć powieść zaczyna się od morderstwa słynnej kobiety i reklamowana jest na okładce jako kryminał, nie śledztwo jest tutaj najistotniejsze. Unikałabym zresztą akurat takiego przyporządkowania gatunkowego. Prawda w książce ma bowiem szansę wyjść na jaw tylko dzięki zbiegom okoliczności i przypadkowi. Nie ma tu więc ani detektywa, ani prawdziwego śledztwa, ani krzepiącego objaśnienia, dzięki któremu zaczynamy wierzyć w zwycięstwo dobra nad złem. Cabré zdaje się natomiast sugerować jedno – nie będzie dobrych zakończeń, źle kończą i ci, którzy są po jasnej, i ci, którzy są po ciemnej stronie.


Jaume Cabré, Jaśnie pan, przeł. Anna Sawicka, Wyd. Marginesy, Warszawa 2015.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz