Zbiór
esejów Nowickiego to nie tylko przykład zapadającej w pamięć refleksji nad
fotografią, ale i intrygujące rozważania na temat tego, co dziwne, nietypowe, w
jakiś sposób różniące się, zapadające w pamięć. Autora interesuje to, co
funkcjonuje na pograniczu piękna i brzydoty, oczywistości i nadzwyczajności,
czystości i brudu, zdrowia i choroby, życia i śmierci. Tak jest w przypadku
zdjęć hermafrodyty, tak jest w przypadku amatorskiego aktu męskiego, tak jest
wreszcie w przypadku fotografowania zmarłych lub czynienia siebie obiektem
sztuki. Zarówno wtedy, gdy Nowicki analizuje zdjęcia anonimowych twórców, jak i
wtedy, gdy fascynująco opowiada o Jerzym Lewczyńskim, Michale Greimie, Wilhelmie
von Blandowskim, Michaelu Ackermanie, czy Anecie Grzeszykowskiej, w centrum
jego zainteresowań pozostaje skaza, to, co jest błędem i co psując, tak
naprawdę wydobywa nowe treści. Ta interesująca perspektywa za każdym razem
odsłania opowieść wpisaną w fotografię. Dzięki uwiecznionemu obrazowi
przemijanie zostaje unieważnione przez przetrwanie. Czasami nie wiadomo, jak
fotografowany obiekt się nazywał, nie ma żadnych dokumentów na temat tego, kto
robił zdjęcie, ale przeszłość zostaje uchwycona. Właściwie każda z analizowanych
przez Nowickiego fotografii naznaczona jest paradoksem uwiecznienia tego, co
dzisiaj minione, a wtedy teraźniejsze. Na zdjęciach zostaje więc specyficznie
zmaterializowany czas – ten, który próbuje być triumfem życia, i ten, który
nieuchronnie zbliża do śmierci.
Wojciech
Nowicki, Odbicie, Wyd. Czarne, Wołowiec 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz