Wznowienie
wywiadu-rzeki z Tadeuszem Konwickim (po raz pierwszy książka ukazała się w
Znaku w 2001 roku) to z pewnością ważny gest w kontekście niedawnego odejścia
pisarza. Ci, którzy dobrze znają jego twórczość filmową i literacką, mogą sobie
przypomnieć wszystko to, co niestety należy już do innej epoki, ci natomiast,
którzy zaczynają odkrywać autora po informacji o jego śmierci, mogą zapoznać
się z jego widzeniem sztuki, życia kulturalnego, współczesności. Ów podział na
wtajemniczonych i dopiero początkujących wydaje się całkiem istotny. Choć
Konwicki należy do klasyki polskiej literatury, dla wielu właśnie z powodu
przykrej wiadomości eksponowanej w mediach stanie się twórcą wartym poznania.
To nie ironia losu, ale prawidłowość, być może stwierdziłby tak sam autor. W
rozmowie z Bielas i ze Szczerbą niejednokrotnie bowiem akcentuje specyfikę współczesności,
w której wszyscy piszą i wszyscy publikują, a sztuka wchodzi w niebezpieczne
rejony dostępności dla każdego zarówno w sensie jej odbioru, jak i wytwarzania.
Tadeusz Konwicki w bezpretensjonalny sposób opowiada o swojej pracy w filmie
oraz o swojej twórczości literackiej. W obu przypadkach widać, że podchodzi do
siebie z dystansem, oraz że umie barwnie charakteryzować osoby i przytaczać
różne sytuacje. Dowiadujemy się więc dużo o pracy na planie, o tym, w jaki
sposób państwo kontrolowało powstawanie filmów, wreszcie o możliwościach i ograniczeniach
wynikających z funkcjonowania w sferze obrazu i słowa. Konwicki mocno akcentuje
różnice wynikające z przynależności do danego pokolenia ukształtowanego
wydarzeniami historycznymi. Ci na przykład, którzy uczestniczyli w wojnie i
musieli przejść przyspieszony kurs dorastania, zupełnie inaczej niż dzisiejsi
młodzi ludzie pojmowali takie słowa jak odpowiedzialność, dojrzałość, pokora,
bunt. Nie chodzi w tym miejscu o zderzanie na zasadzie wskazywania wersji
lepszej lub gorszej, ale raczej o wydobycie pewnych cech charakteru
kształtowanych, choć brzmi to nieco patetycznie, koniecznością dziejową.
Konwicki opowiada również o swoich przyjaźniach, w tym o przesiadywaniu przy
słynnym stoliku w kawiarni „Czytelnika” lub o wielogodzinnych rozmowach telefonicznych
ze Stanisławem Dygatem. Czytelnik natknie się na wspomnienie słynnego, bo uwiecznionego
w tekstach, kota Iwana. Najwięcej prywatności ujawnia pisarz wtedy, gdy mówi o
swojej zmarłej żonie. Widać bardzo mocno, że choć kontroluje zwierzenia i nie
zdradza wcale zbyt dużo, to jednak każde zdanie o ukochanej kobiecie, z która
przeżył pięćdziesiąt lat, kosztuje go wiele trudu. Bielas i Szczerba nie
naciskają, nie domagają się konfrontacji, nie szukają sprzeczności. Są raczej
rozmówcami towarzyszącymi i oprowadzającymi, dzięki czemu wywiad-rzeka ma
głównie walor poznawczy i biograficzny.
Katarzyna
Bielas, Jacek Szczerba, Pamiętam, że było gorąco. Rozmowa z Tadeuszem
Konwickim, Wyd. Czarne, Wołowiec 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz