środa, 20 maja 2015

(Nie)porozumienie (S. de Beauvoir, Pewnego razu w Moskwie)

On i ona, zawsze razem, rozumieją się bez słów, spragnieni swojej obecności, choć dający też sobie przyzwolenie na samotność lub relację z kimś innym – przybywają z Paryża do Moskwy. Czeka na nich córka mężczyzny z innego związku, która rozumie się świetnie nie tylko z ojcem, ale i z jego wieloletnią życiową partnerką. Nie ma większego znaczenia, że kobiety nie przeszły na ty, bo darzą się szacunkiem i szczerą sympatią. Pozornie więc pobyt w stolicy Rosji zapowiada się sielankowo, zwłaszcza że francuska para nie odwiedza Rosji w celach zawodowych. Obmyślane są więc wycieczki, rozmawia się dużo o miłym spędzaniu czasu i zobaczeniu jak najwięcej, zwiedzaniu towarzyszy obserwowanie miejsc i ludzi. Bohaterowie szybko dostrzegają różnice między Wschodem a Zachodem. Obcokrajowcy traktowani są zresztą inaczej, gorzej, co zostaje kilka razy podkreślone. Kawiarnie w niczym nie przypominają francuskich kafejek, restauracje oferują czasami niemalże niejadalne potrawy, a wezwanie taksówki graniczy z cudem. Polityczność krytycznych spostrzeżeń nie jest zbyt mocno akcentowana, jednak jeśli weźmiemy pod uwagę, że i Sartre, i de Beauvoir, zafascynowani komunizmem, odwiedzali Rosję, można pokusić się o stwierdzenie, że jest w podróży bohaterów jakieś echo wypraw autorki i jej partnera. Wątkiem, który wysuwa się na plan pierwszy jest starość oraz braki w komunikowaniu. Ona i on dużo rozmyślają, analizują własne słabości, mierzą się z upływem czasu, bo choć mentalnie mają mniej więcej po czterdzieści lat, faktycznie są sześćdziesięciolatkami. Refleksja o przemijaniu dotyczy nie tylko ograniczeń typowo fizycznych, ale i idei oraz możliwości mierzenia się z różnymi wyzwaniami. Milczenie nie jest końcem uczucia, ale staje się jednym z etapów miłości. To wszystko, co bohaterowie mają obmyślone, musi zostać wypowiedziane, a adresatem słów musi być drugi człowiek. Bez tego nie da się ocalić miłości, a jak dowiemy się z kart książki, trudno jest nienawidzić tego, kogo się kocha. Lęki i niepokoje, które wcześniej dzielą i niszczą bliskość, okazują się wspólne dopiero wtedy, gdy zostają głośno wypowiedziane. Dzięki słowom zaklinana jest złość, niechęć, rozczarowanie i wszystkie inne negatywne emocje powstałe tylko dlatego, że nie starczyło chęci, by wyjaśnić nieporozumienie. Ta niewielka objętościowo książka niesie wiele ponadczasowych znaczeń, dzięki temu pozostaje nadal aktualna, choć świata portretowanego przez de Beauvoir dawno już nie ma. Warto!


Simone de Beauvoir, Pewnego razu w Moskwie, przeł. Paulina Błaszczykiewicz, wstęp: Eliane Lecarme-Tabone, Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2015. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz