wtorek, 17 marca 2015

Zniszczeni przez życie (I. Morawska, Było piekło, teraz będzie niebo)

W ramach znakomitego cyklu Faktyczny Dom Kultury, przypominającego klasyczne dzisiaj, choć może trochę zapomniane teksty reporterskie, ukazała się właśnie świetna książka Ireny Morawskiej. Ci, którzy znają „Było piekło, teraz będzie niebo” z wydania z roku 1999, powinni również i po tę wersję książki sięgnąć. Nie tylko w celu przypomnienia sobie bardzo dobrych reportaży Morawskiej, ale i by porównać obie publikacje. W wydaniu, które możemy teraz czytać, nie ma kilku tekstów – brakuje „Więźniów rezydencji”, „Do siebie, dookoła świata”, „On leży w grobie, a ja umarłem”, „Piramidy”, „Długiego snu Federica” i „Ziemia drży”. Jest za to zapadające w pamięć „Jak Emilię z Kalabrii od złej pani wykradłam” – obszerny reportaż, w którym to autorka odgrywa ważną rolę, wpływając na losy bohaterki i ratując ją od doświadczanego koszmaru codzienności. W wydaniu pierwszym nie ma natomiast tekstów „Diabeł spacerował po niebie” i „Deszcz omija Lisków”. Nie ma również umieszczonego w drugim wydaniu wywiadu z autorką. Dla wielbicieli talentu Morawskiej wybór więc jest jeden – obok posiadanej wersji książki z 1999 roku na półce trzeba umieścić i wydanie z roku 2015. Nie bez powodu Małgorzata Szejnert pisze we wstępie, że autorka „Było piekło, teraz będzie niebo” ma słuch absolutny. W kolejnych tekstach widać, że z wrażliwością i empatią wysłuchuje swoich rozmówców. Ta umiejętność wyciszenia się jest jednak jednym w wielu atutów reporterki. Szczególne wrażenie robi umiejętność oddania pewnej naiwności i absurdalności wpisanej w losy bohaterów przy jednoczesnym nieunikaniu portretowania ich dramatyzmu. Polska opisana przez Morawską wydaje się być obrazem pełnym ciągle rozdrapywanych ran i naznaczonym nieumiejętnością odnalezienia się w nowej sytuacji. Owszem, moglibyśmy powiedzieć, że to uwiecznienie klimatu pewnych czasów. Czy jednak na pewno? Czytamy o zniewolonej psychicznie i fizycznie kobiecie, która wyjeżdża z Polski, by szybciej i lepiej zarobić („Jak Emilię z Kalambrii od złej pani wykradłam”) – czy faktycznie to tak nieprawdopodobne doświadczenie, jak tego chcielibyśmy? Poznajemy argumenty narodowców („Kiedyś odrosną nam włosy”) lub młodych ludzi, którzy w małej miejscowości nie znajdują dla siebie innego zajęcia niż celebrowanie przemocy („Miasteczko jak kryminał”) – czy naprawdę brzmi to tak obco? Dowiadujemy się o bezsensownej śmierci spowodowanej nieprzestrzeganiem podstawowych zasad przez pracodawcę zatrudniającego na czarno („Windą na śmierć”) – czy nie okazuje się to niepokojąco znajome? Czytamy o dramacie rodziny naznaczonej przemocą i niemożnością zatrzymania jej w inny sposób jak tylko za pomocą oddanego zła tytułowy reportaż) – czy takich tragedii nie ma i dzisiaj? Morawskiej niewątpliwie udaje się nie tylko oddanie atmosfery czasu transformacji, ale i zawarcie w opowiadanych historiach pewnego uniwersalizmu. Dzięki temu lektura tych reportaży po latach jest równie inspirująca i poruszająca jak kiedyś.


Irena Morawska, Było piekło, teraz będzie niebo, wstęp: Małgorzata Szejnert, Wyd. Dowody na Istnienie, Warszawa 2015. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz