poniedziałek, 2 marca 2015

Między dyktaturą a demokracją (J. Cercas, Anatomia chwili)

Cercas zaczyna książkę od interesujących rozważań natury formalnej. Zastanawia się, jaka forma byłaby lepsza dla opowiedzenia tego, co chce czytelnikowi zaprezentować. Najpierw skłania się ku powieści, by potem – przewrotnie nieco – uznać, że jednak używanie fikcji jako czegoś, co towarzyszy faktom, niekoniecznie wyczerpuje wyznaczniki gatunkowe powieści. Autor sugeruje nam więc z jednej strony powieściowość narracji, z drugiej możliwość czytania publikacji jako książki historycznej. Niewątpliwie mamy tu do czynienia z literaturą faktu, która, jak chce tego pisarz, staje się momentami współczesną wersją „Trzech muszkieterów”. Śledztwo przeprowadzone przez Cercasa poparte jest licznymi rozmowami ze świadkami, lekturą wielu książek, analizą obrazu filmowego kluczowego dla omawianych wydarzeń, wreszcie logicznie uzasadnionym i uargumentowanym stawianiem hipotez. Rekonstrukcja ówczesnych nastrojów faktycznie trzyma w napięciu, pokazuje, że polityka może być sceną zbrodni i spektaklem pełnym uniesień, odkrywa uwikłanie pierwszoplanowych postaci we frankizm, a co za tym idzie w tradycje antyrepublikańskie. Cercas dość przewrotnie stwierdza, że nie tyle interesuje go zamach stanu z 23 lutego 1981 roku, kiedy to wojsko usiłowało przejąć władzę, usuwając premiera Hiszpanii Adolfo Suareza, co raczej pewien gest, jaki wykonuje Suarez w trakcie owych dramatycznych wydarzeń. Ponieważ przerwanie obrad deputowanych zostaje nagrane przez kamery, pisarz dysponuje niezwykle ważną dokumentacją. Nie musi zdawać się tylko na świadectwa innych osób, może również zanalizować obraz i słowa, które wówczas uwieczniono. Nagranie okazuje się istotne dla całej opowieści. Cercas właśnie dzięki niemu buduje napięcie, kładzie nacisk na określone tropy interpretacyjne, buduje pewien mit wokół zachowań niektórych polityków i stawia pytania, które dzięki temu, co widać na ekranie, znajdują uprawomocnienie.
Autor analizuje okres bardzo ważny z perspektywy najnowszej historii Hiszpanii. Chodzi o trudny czas transformacji – przejście od dyktatury do demokracji. Jak niełatwe to było zadanie, pokazuje chociażby reakcja społeczeństwa na opisywany zamach stanu. Brak reakcji był jedyną reakcją. Ludzie byli przyzwyczajeni do rządów frankistowskich. Wojskowi, oni zresztą stali za zamachem, nie ukrywali swoich tęsknot za generałem Franko oraz niechęci do władzy cywilnej. Paradoksem rodzącej się demokracji był chociażby fakt, iż jej twórca, premier Suarez, miał przeszłość frankistowską. Udawało mu się przez pewien czas utrzymać poparcie poprzez odwoływanie się do wspólnych doświadczeń. Byli falangiści nie potrafili mu jednak wybaczyć jednego – legalizacji partii komunistycznej. Kiedy doszło do zamachu stanu, Suarez nie miał właściwie poparcia z żadnej strony. Nawet monarcha miał na swoim koncie dość dwuznaczne wypowiedzi na jego temat.
Cercas stawia mnóstwo niewygodnych pytań. W literacko znakomity sposób łączy rekonstrukcję wydarzeń historycznych z kreowaniem hipotetycznych scen, na które nie ma dowodów i które można opisywać jedynie na zasadzie domniemania. Nie występuje tylko z pozycji obserwatora i badacza. W ostatnich słowach swojej opowieści wyznaje, że to historyczne śledztwo dotyczące prawdziwego momentu założycielskiego hiszpańskiej demokracji, ma swoje źródło w pojednaniu z ojcem. „Anatomia chwili” jest więc nie tylko rekonstrukcją wydarzeń dotyczących zamachu z 23 lutego 1981 roku. To także wiwisekcja na społeczeństwie hiszpańskim – skażonym totalnie doświadczeniem frankizmu. Książkę tę można również czytać jako pasjonująco napisaną próbę odpowiedzi na pytanie o znaczenie chwili w kontekście wydarzeń o wymiarze rewolucyjnym i ewolucyjnym dla swoich czasów, ale i pytanie o możliwość zbudowania pomostu między wieloma latami dyktatury a nadchodzącą demokracją.


Javier Cercas, Anatomia chwili, przeł. Ewa Zaleska, Wyd. Noir Sur Blanc, Warszawa 2015. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz