środa, 18 lutego 2015

Dobrze jest tutaj żyć (D. Sturis, Gdziekolwiek mnie rzucisz)

Reporterska opowieść Sturisa rozpoczyna się od opisu smrodu, zapachu, który odrzuca, ale i przypomina o dobrych chwilach. Brzmi nieco absurdalnie, ale autorowi udaje się pokazać pracę w małżowni jako sztukę radzenia sobie ze szczegółem, system, który doskonale funkcjonuje i wspólnotę, która okazuje się nadzwyczaj trwała. Sturis to nie tylko uważny obserwator opisujący zasady funkcjonujące w firmie, ale i członek portretowanej społeczności. Nie bez powodu więc natkniemy się na fragment, kiedy to reporter opowiada zaprzyjaźnionym kobietom, że planuje napisać książkę. Scena to kończy się deklaracją chęci przeczytania tego, co napisze, w domyśle więc akceptacją miejscowych. Autor jest obecny w tekście. Odwołuje się do własnych przeżyć, gdyż wielokrotnie przebywał na wyspie Man. Pracował tutaj, miał znajomych i przyjaciół, identyfikuje się z miejscami, które są częścią jego wspomnień. Ta prywatna część opowieści zamienia się miejscami w rodzaj deklaracji totalnej akceptacji dla wyspy, jej historii i teraźniejszości, ludzi ją zamieszkujących. Sturis panuje nad właściwymi proporcjami. Nie ma więc tutaj mowy o narcyzmie, każde wspomnienie czemuś służy i wzmacnia charakterystykę opisywanego miejsca. Reporter postanawia opowiedzieć o wyspie z innej perspektywy. Innej, bo miejsce to nie jest powszechnie znane, tak więc bardziej oczywiste byłoby skoncentrowanie się właśnie na rodowitych mieszkańcach, a nie na Polakach, jak to uczynił autor. Sturisa interesują Polacy, którzy zdecydowali się osiedlić na wyspie Man – przyjechali do pracy, udało im się znaleźć spokój i bezpieczeństwo, przeżyli trudne chwile, odnieśli mniejsze lub większe sukcesy, nie dali się złamać problemom, kłopotom i porażkom. Warto zauważyć, że autorowi tworzy niebanalny portret emigranta. To człowiek zadowolony z życia, który odnalazł swoje miejsce na ziemi i świetnie się odnajduje w małej, ale przyjaznej, społeczności wyspiarskiej. Ten pozytywny wizerunek zapada w pamięć i skłania do refleksji nad koniecznością przewartościowania niektórych słów tak chętnie nadużywanych w kontekście opuszczenia kraju. Sturis powraca również do ciekawej i romantycznej historii miłosnej. Pewna wiekowa staruszka wspomina swoją wielką miłość sprzed lat. Mężczyzna był Polakiem, a po zakończeniu wojny zniknął i nie odezwał się więcej. Wspólnymi siłami kobiecie i reporterowi udaje się ustalić, jaki był powód milczenia. Towarzyszymy więc autorowi w tropieniu nie tylko współczesnych polskich śladów, ale i tych sięgających kilkadziesiąt lat wstecz.  


Dionisios Sturis, Gdziekolwiek mnie rzucisz. Wyspa Man i Polacy. Historia splątania, Wyd. W.A.B., Warszawa 2015. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz