niedziela, 29 czerwca 2025

Opowieść jako potwierdzenie (E. Strout, Opowiedz mi wszystko)


 

Niespieszna, skupiona na szczególe, odsłaniająca wagę tego, co pozornie nieistotne, wreszcie skoncentrowana na trzech wiodących wątkach – opowiadaniu jako potrzebie utrwalenia i zachowania w pamięci, samotności, także tej, kiedy obok jest ktoś bliski, oraz winie, której nie da się odkupić przez upływ czasu. Tak można by krótko scharakteryzować powieść Elizabeth Strout. Warto zauważyć, że wspomniane motywy przewodnie wzajemnie się zazębiają, nachodzą na siebie, odsłaniając paradoks codzienności, w której nie da się nie myśleć o innym życiu w innych konfiguracjach przestrzennych i osobowych. Wynikający z tego uwikłania smutek ujawnia się w procesie opowiadania i przekazywania historii innym, tym, którzy słuchają. Wówczas to, co wcześniej niewypowiedziane, zostaje nazwane, jest przeczuwane, bywa intuicyjnie doznawane, wreszcie – co najważniejsze – nie znika, bo ktoś o tym wie. Elizabeth Strout pokazuje rzeczywistość od podszewki i to w tej jej wersji, w której nie da się powiedzieć, że to, co pod spodem, jest kompatybilne z tym, co na wierzchu. Tam, gdzie miała być miłość, jest tęsknota za utraconym i przyzwyczajenie, tam, gdzie wydawało się, że jest wybaczenie, tli się myśl o zemście, tam, gdzie pozornie jest dziwactwo, skrywa się tęsknota za zrozumieniem, wreszcie tam, gdzie przez całe życie jest myślenie o winie, okazuje się, że wspomniana wina ma nieco inne oblicze niż to, co uznano za oczywiste. Intrygujące!

 

Elizabeth Strout, Opowiedz mi wszystko, przeł. Ewa Horodyska, Wyd. Wielka Litera, Warszawa 2025.

poniedziałek, 23 czerwca 2025

Jak być bliżej, skoro jest się coraz dalej (G. Riley, Moje zmory)

 

Gwendoline Riley rozgrywa swoją opowieść w trójkącie. Nie o związki miłosne jednak tutaj chodzi, ale o relacje między dzieckiem a rodzicami. W trakcie lektury uświadamiamy sobie, jak silna więź pojawia się w przypadku bohaterów przez nieobecność. Widać to szczególnie wyraźnie w kontekście nieobecnego i musztrującego córki ojca. Każde spotkanie dzieci z mężczyzną poprzedzone jest minirewolucją w domu. Drobiazgowe opisy mało dowcipnych żartów ojca, powtarzanych do znudzenia i stanowiących przykład jego wysokiego mniemania o sobie, są tak naprawdę obrazazmi okrucieństwa. To, co mogłoby być radosne, swobodne i spontaniczne, naznaczone zostaje sztucznością, okazywaniem wyższości i próbą podważenia dziecięcych wyborów. Nie inaczej jest w przypadku kontaktów z matką. Bohaterka ucieka od kobiety. Nie chce spotykać się z nią zbyt często. Matka wcale nie dąży do zintensyfikowania kontaktów. Sformalizowana formuła wymiany prezentów z okazji urodzin wystarcza obu kobietom. Odchodzenie rodziców związane ze śmiercią jest właściwie czymś mało istotnym. To najważniejsze odejście, związane z chłodem, obcością i obojętnością, rozegrało się bowiem dużo wcześniej. Reakcja na śmierć dosłowną jest więc w pewnym sensie tylko przypieczętowaniem tego, co zniszczono kiedyś lub czego nigdy nie zbudowano. Intrygujące i nieoczywiste.

 

Gwendoline Riley, Moje zmory, przeł. Maciej Stroiński, Wyd. Czarne, Wołowiec 2025.


niedziela, 22 czerwca 2025

Pamięć (Ch. Heubner, Kiedy byliśmy chrabąszczami)

 

Ci, którzy znają losy niektórych ocalałych z Zagłady, z pewnością rozpoznają je w przywołanych w opowiadaniach sytuacjach i momentach zwrotnych. Jednak nie to wydaje się przy lekturze prozy Heubnera najistotniejsze. Autor po raz kolejny pokazuje, jak dużo można powiedzieć, nie używając wielu słów. Odsłania również rzecz niezwykle istotną, a mianowicie trwałość pamięci tego, co było, w tym, co jest i co wydaje się odwrócone od przeszłości. Ekstremalne przeżycia mogą wrócić wtedy, kiedy pojawia się znajomy głos, kiedy bliskość wody przypomina jej zimno, kiedy to, co namacalne, tak naprawdę nie jest widoczne i odczuwane dla innych. To właśnie wtedy przeszłość potrafi przypomnieć, że nic się nie skończyło, że odwrócenie się i patrzenie do przodu to tylko nieudany manewr, bo tak naprawdę myśl wraca do tego, co było, że w swoim pamiętaniu można być samotnym, choć ludzie wokół wcale nie chcą swoją niewiedzą zranić. Heubner potrafi uchwycić moment, w którym to, co powraca, paraliżuje, przywołuje nieistniejącą rzeczywistość, ożywia to, co wydaje się martwe i w jakiś sposób przerobione. Można by więc powiedzieć, że to nie tylko historie odsłaniające trwałość traumy, ale i wrośnięcie śmierci w życie.

 

Christoph Heubner, Kiedy byliśmy chrabąszczami. Opowiadania, przeł. Rafał Wędrychowski, Wyd. Austeria, Kraków – Budapeszt – Syrakuzy 2025.