sobota, 27 listopada 2021

Raport z czasów kryzysu i siły (W. Grzegorzewska, Wilcza rzeka)

 

„Wilcza rzeka” to w pewnym sensie domknięcie autobiograficznej trylogii, rozpoczętej świetnymi „Gugułami”, a kontynuowanej w „Stancjach”. Autorka, choć bazuje na własnym doświadczeniu, jednocześnie świadomie przepisuje własne losy w taki sposób, że jest w nich coś uniwersalnego i intymnego zarazem. Można by więc powiedzieć, że mamy do czynienia z prozą bardzo przemyślaną, ale i autentyczną, z dobrze rozłożonymi akcentami budującymi napięcie, wiarygodną psychologicznie, wykorzystującą konwencje typowe dla intymistyki, ale i przypowieściową w charakterze. Ci, którzy śledzą facebookowy profil autorki zapewne rozpoznają fragmenty, które mogli już czytać. To zresztą również gatunkowo ciekawa kwestia, bowiem Grzegorzewska traktowała media społecznościowe w sposób, tak można by powiedzieć, tradycyjny. Nie szukała innego języka i sposobu wyrazu, pozostała przy swojej dykcji, a w efekcie to, co znajdujemy w książce, również nie budzi zastrzeżeń. Największym atutem „Wilczej rzeki” jest nieskomplikowanie i skomplikowanie zarazem tej powieści. Otrzymujemy zapis losów kobiety w sytuacji kryzysowej. Zaczyna się pandemia, a w jej życiu dzieje się innego rodzaju rewolucja: przeprowadza się, próbuje zakończyć przemocowy związek, stara się być dobrą matką i cieszyć się z nowej miłości, usiłuje odnaleźć się w miejscach, które mają być domem, a stają się miejscem tylko na chwilę. Jednocześnie jednak można tę powieść odczytywać bardzo różnie. Na plan pierwszy wysuwa się nomadyczny charakter życia bohaterki, narratorki i autorki oraz umiejętność odnalezienia się w sytuacjach naznaczonych tymczasowością. W pewnym więc sensie jest to powieść o odkładaniu końca na potem i o umiejętności podnoszenia się wtedy, gdy wydaje się, że szansy na ratunek już nie ma. Da się „Wilczą rzekę” potraktować również jako opowieść o samotności wśród ludzi. Autorka przywołuje traumy sprzed lat, rekonstruuje rodzącą się obcość w małżeństwie, pokazuje, jak niełatwo wyzwolić w sobie siłę, gdy jest się przyuczanym do lęku i słabości. To także książka koncentrująca się na losie kobiet – tych, których często się nie zauważa, potrzebujących pomocy, wyrzuconych z systemu, narażonych na doświadczenie bezdomności. Grzegorzewska umie kilkoma scenami pokazać więcej, niż gdyby opowiadała o danym problemie przez wiele stron. „Wilcza rzeka” to jednocześnie niebanalny głos na temat emigracji i pełnionych ról. Dochodzi bowiem tutaj do przesunięcia znaczeń. Bohaterka nie przyznaje się, że jest znaną pisarką, musi bowiem funkcjonować w masce potrzebującej pomocy emigrantki. System i przypadkowi współlokatorzy oczekują od niej jednoznaczności, wieloznaczność komplikuje codzienność. Bardzo dobre.

 

Wioletta Grzegorzewska, Wilcza rzeka, Wyd. W.A.B., Warszawa 2021.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz