środa, 6 marca 2019

Pożegnanie z czasem i miejscem (M. Sołtysik, Klan Kossaków)

Autor nie ukrywa swojego osobistego zaangażowania w opowieść prezentowaną czytelnikom. Jesteśmy więc świadkami deklaracji pasji, zainteresowania i kompetencji. Autor wybiera ciekawą formę – widać, że posiada znajomość wielu szczegółów, jednak nie natkniemy się tutaj na epatowanie drobiazgami; widać, że historia ta naznaczona jest rysem nostalgicznym, a jednak daleko jej do sentymentalizmu; widać wreszcie, że to opowieść o schyłku pewnej epoki i o przemijaniu, a jednak tak wiele w niej witalności i energii przywołanej z przeszłości. „Klan Kossaków” to, oczywiście, barwna relacja z życia rodzinnego – pełnego artystycznych uniesień, intelektualnych sporów, barwnych i wyrazistych postaci. Jednocześnie książka ta okazuje się intrygującym portretem epoki, dla której dzisiaj, jak się okazuje, nie tylko trudno znaleźć kontynuację, jak i niełatwo naznaczyć ją trwałą pamięcią. Symbolicznie wybrzmiewają w tym kontekście losy miejsca, a więc Kossakówki. Losy, wszystko na to wskazuje, przypieczętowane klęską. Dramatyczny wydźwięk ma więc pytanie umieszczone na ostatniej stronie: „Czy tą książką zdołam zatrzymać na chwilę ducha tego miejsca i tamtych czasów?”. Na chwilę tak, ale tylko na chwilę, a może aż, skoro obracać się trzeba w przestrzeni pamięci i zapomnienia, walki nierównej, materialnie zapewne przegranej, duchowo być może zwycięskiej. Pamięć o rodzinie Kossaków jest żywa. Sołtysik rekonstruuje losy sławnej rodziny, popularyzując zarazem wiedzę na ich temat. Książka ta może być więc rodzajem skondensowanej, przystępnej, atrakcyjnie podanej wersji tego, co tak naprawdę można by rozpisać na wiele tomów. Utrzymana w gawędziarskim stylu zachęca do dalszych poszukiwań, pozwala przypomnieć historię Kossaków, wreszcie okazuje się pretekstem do refleksji na temat przemijania tego, co wielkie, jednak dziejące się nie tylko w wymiarze historycznym, ale również tym bliskim i rozgrywającym się niemalże na naszych oczach.


Marek Sołtysik, Klan Kossaków, Wydawnictwo Arkady, Warszawa 2018.

piątek, 1 marca 2019

Czyste zło (A. Devi, Zielone sari)

Znakomita powieść. Na plan pierwszy wysuwa się problem uzależnienia ofiary od swojego oprawcy. Obserwujemy schorowanego mężczyznę, którym opiekują się córka i wnuczka. Nie jest to jednak ani sytuacja sielankowa, ani dramatyczna jedynie z powodu zbliżającego się końca. Jesteśmy świadkami cynicznej, brutalnej w swojej wymowie, bezdusznej, pogardliwej i bezlitosnej gry, jaką ojciec i dziadek toczy z kobietami. Mężczyzna z przyjemnością przygląda się cierpieniu, z radością odnotowuje słabość, nie umie zrozumieć prób uniezależnienia się, z satysfakcją wspomina swoje wcześniejsze zwycięstwa na polu łamania ducha i ciała najpierw żony, potem córki, wreszcie wnuczki. Szczególnie dramatycznie wybrzmiewa opowieść o losach kobiety, która poślubia wspomnianego chorego. Autorka precyzyjnie rekonstruuje proces upadku i niszczenia. Wyjątkowa brutalność psychiczna i fizyczna właściwie pozostaje bez kary. Dopiero wnuczka próbuje podnosić głowę i rozpocząć nierówną walkę z oprawcą. Córka za sprawą perfidnego planu ojca zostaje wplątana w jego wojnę, staje się również wrogiem upodlonej matki. Mężczyzna jest lekarzem, co dodatkowo komplikuje całą opowieść. Wbrew temu, co moglibyśmy przypuszczać, nie jest to historia o posiadaniu podwójnego oblicza. Dla swoich pacjentów mężczyzna bywa równie bezlitosny, jak dla członków rodziny. Devi konstruuje opowieść o istnieniu czystego zła – zła, którego nie ima się żadna przemiana; zła, które nie szuka wybaczenia i zrozumienia; zła, które nawet na łożu śmierci, szuka kolejnych sposobów, by ranić innych ludzi. Mocne, poruszające, nie do zapomnienia.


Ananda Devi, Zielone sari, przeł. i posłowie: Krzysztof Jarosz, Wydawnictwo W Podwórku, Gdańsk 2018.