środa, 1 kwietnia 2015

Wolność i marionetka (L.D. Teodorovici, Matei Brunul)

Znakomita powieść! Pełna poruszających metafor, ważnych tematów, sytuacji granicznych, które trzeba przetrwać, walki pamięci z zapomnieniem i konieczności odkrywania człowieczeństwa w świecie, który unieważnił wartości humanistyczne. Smutna, krzepiąca, bardzo mocna i nieoczywista w swoim wydźwięku proza! Autor wyjaśnia w przedmowie ważne dla rumuńskich obozów pracy i więzień pojęcia, takie jak reedukacja i demaskacja. Ci, którzy znają historię okrutnego eksperymentu na ludziach przeprowadzonego w Piteşti, wiedzą doskonale, że przywołanie tych działań niesie koszmar człowieka zniewolonego szczutego na człowieka upodlonego. W efekcie każdy miał zostać katem i ofiarą jednocześnie, nikomu natomiast nie można było zaufać. Losy głównego, tytułowego bohatera poznajemy dwutorowo. Choć stanowią odsłonę biografii jednego człowieka, w sensie bezpośrednim nie ma pomiędzy nimi ciągłości. Brunul vel Bruno nie pamięta dwudziestu lat swojego życia. Staje się wyzwaniem dla systemu i projektem do zrealizowania dla towarzysza Bojina, który opiekuje się nim po wyjściu ze szpitala. Za sprawą utraty pamięci bohater staje się jak tabula rasa – nie rozumie rzeczywistości, nie ma pojęcia o polityce, obce mu są typowe relacje międzyludzkie. Jest naiwny naiwnością dziecka, które nie szuka drugiego dna, lecz w prostocie i oczywistości próbuje znaleźć sens. Bruno Matei sprzed wypadku to więzień, który przechodzi całą gehennę absurdalnych przesłuchań, wymuszanych zeznań, tortur i nieśmiałych prób szukania bliskości wśród ludzi zmaltretowanych i zniszczonych przez system. Tym, co łączy dwa rozdzielone zapomnieniem światy Brunona, jest marionetka. W życiu naznaczonym niepamięcią Bazylek, tak nazywa się lalka, stanie się najbliższym towarzyszem bohatera, słuchaczem jego zwierzeń, wiernym przyjacielem, którego nic nie jest w stanie zniszczyć. W rzeczywistości więziennej marionetka okaże się synonimem wolności i bliskości z drugim człowiekiem, a więc tego wszystkiego, co zakazane i niemożliwe. Brunul cały czas funkcjonuje w codzienności pełnej fałszu. Nawet ci, którzy są jego przyjaciółmi, musza udawać lub kłamią. Autorowi udaje się pokazać tragizm wpisany także w tę drugą, mroczną stronę opowieści – istnieje na przykład strażnik, który tylko udaje, że jest zły, a tak naprawdę stara się pomagać więźniom, zaś reprezentant bezpieki zaczyna widzieć w swoim podopiecznym człowieka i rodzą się w nim inne uczucia, niż te, które odwołują się do hierarchii i władzy. Bycie (z) marionetką staje się dla bohatera ocaleniem. Poznanie reguł gry umożliwia przetrwanie, bycie kimś, kto nie rozpamiętuje i rezygnuje z nadziei, umożliwia codzienne obcowanie z koszmarem. Jednocześnie praca w teatrze lalek i domowe spotkania z Bazylkiem koją skołatane nerwy i pozwalają pamiętać, że każda marionetka ma duszę. A skoro każda marionetka, to może też i człowiek ją posiada? Jeśli tak jest, to zwycięża życie, bo celem systemu było zabicie duszy człowieka. Właśnie tego nie pamięta Brunul, ale właśnie to doskonale wyczuwa intuicyjnie.


Lucian Dan Teodorovici, Matei Brunul, przeł. Radosława Janowska-Lascar, Wyd. Amaltea i Wyd. Atut, Wrocław 2014. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz