niedziela, 29 sierpnia 2021

O hipisach (nazbyt) emocjonalnie (I. Klementowska, Zapach trawy. Opowieści o dzieciach hipisów)

Najnowszy tom reportaży Izy Klementowskiej, niestety, rozczarowuje. To chyba najsłabsza książka autorki. Temat wydaje się bardzo ciekawy i stanowi zapowiedź potencjalnie równie intrygującego tekstu. I choć autorka miejscami pokazuje, jak wiele wątków można by poruszyć w kontekście bycia dzieckiem wychowanym w hipisowskiej komunie, to jednak ostatecznie nie udaje jej się obronić przyjętej strategii pisarskiej. Otrzymujemy reportaż w dużej mierze pretensjonalny, bazujący na odwoływaniu się do emocjonalnych opisów, formalnie dość chaotyczny i oferujący zamiast krytycznego namysłu sentymentalizowanie środowiska hipisów. Autorka w którymś momencie przyznaje, że chciała doświadczyć kojącego oddziaływania dobra: „Po latach rozmów z uchodźcami i niechętnymi im Polakami szukałam ludzi otwartych, którzy nikogo nie szufladkują. Chciałam znaleźć się w środowisku przyjaznym każdej istocie”. W efekcie jednak ma się wrażenie, że sportretowany świat został wyidealizowany, a wybrane historie jednostek niewiele mówią o całym zasygnalizowanym w tytule problemie, trudno więc uznać je za reprezentatywne. Brakuje tutaj głosów z zewnątrz, dla których hipisi byli kiedyś częścią ich świata – głosów egzotyzujących, normalizujących, zafascynowanych, pogardliwych. Kwestie nieprzystawalności do otoczenia czy kontestującego charakteru postaw życiowych pojawiają się we wspomnieniach dzisiaj dorosłych dzieci, jednak relacja z wewnątrz to tylko jedna wersja wydarzeń. W trakcie lektury ma się więc wrażenie portretu dość jednostronnego i uproszczonego. Rażą też próby beletryzowania opisu, zwłaszcza w postaci opisów, które maja oddawać myślenie hipisów, ale tak naprawdę przyczyniają się do infantylizacji historii. Odradzam.

 

Iza Klementowska, Zapach trawy. Opowieści o dzieciach hipisów, Wyd. Agora, Warszawa 2021.


 

piątek, 27 sierpnia 2021

Przyjaźń, niedowierzenie i ostateczność (A. Rule. Ted Bundy. Bestia obok mnie)

 

Punkt wyjścia dla tej bardzo interesującej i reportersko niebanalnej książki to przyjaźń autorki z Tedem Bundym, późniejsze odkrywanie prawdy o nim oraz towarzyszenie mu podczas procesu. Mamy więc do czynienia z nietypową biografią seryjnego mordercy, bo naznaczoną osobistym doświadczeniem dziennikarki. Rule i Bundy zaprzyjaźnili się podczas pracy w Klinice Kryzysowej. Odbierali telefony od osób potrzebujących pomocy. Często byli to ci, którzy dzwonili tuż przed próbą samobójczą. Nie bez powodu więc Rule zaznacza, że była świadkiem, jak Ted Bundy ratuje życie, jednocześnie jednak musiała się potem zmierzyć z wiedzą, jak brutalnie i wiele razy je odbierał. Rule pozostaje przyjaciółką Bundy’ego do końca, nie przekracza jednak granicy prawa, nie jest też osobą naiwną i pozostającą pod jego urokiem (jest jedną z osób, które jako pierwsze zwróciły uwagę na podobieństwo poszukiwanego przestępcy do Teda Bundy’ego). Można by raczej powiedzieć, że do końca próbuje zrozumieć, jak do tego mogło dość, zarazem jednak wie doskonale, że wielu odpowiedzi nie da się już nigdy uzyskać. Reportaż Rule to nie tylko szczerze opowiedziana historia jej relacji z seryjnym mordercą, ale także zasługująca na uwagę analiza psychologiczna postaw i zachowań Bundy’ego. Warto również docenić, że autorka umie zachować proporcje – jest obecna w tekście, jednak unika sentymentalizmu czy nadmiernej emocjonalności. Umie podejść do relacji, w którą była zaangażowana, analitycznie i z pozycji obserwatorki. Książkę tę można również potraktować jako głos w sprawie kary śmierci. Rule dobrze rekonstruuje proces poszukiwania i aresztowania Bundy’ego, pokazując różnice dotyczące postępowania z przestępcami w różnych stanach. Choć portretuje schemat działania mordercy, jednocześnie wyraźnie jest przeciwna karaniu go śmiercią. Są również w tej książce fragmenty, które zyskują wymiar edukacyjny, ostrzegawczy i ponadczasowy. Mam na myśli kolejne historie wabienia ofiar (zwykle była do scena, w której Bundy prosił młodą kobietę o pomoc) oraz świadectwa, z których wynika, że tych, które zetknęły się z mordercą i które właściwie przez przypadek nie zostały zabite, było dużo więcej.

 

Ann Rule, Ted Bundy. Bestia obok mnie, przeł. Bartosz Czartoryski, Wyd. SQN, Kraków 2021.

wtorek, 24 sierpnia 2021

Piętno i samotność (M. Gołota, Spinalonga. Wyspa trędowatych)

 

Małgorzacie Gołocie udaje się połączyć reportaż historyczny z reportażem, który można by nazwać etycznym. Z jednej bowiem strony autorka rekonstruuje historię miejsca, przeznaczonego do izolowania od społeczeństwa chorych na trąd, z drugiej otrzymujemy zniuansowany i wielowarstwowy portret tych, którzy odwrócili się od cierpiących, skazując ich na wykluczenie, uwięzienie, odrzucenie i wieloletnie cierpienie. Powstanie na wyspie leprozorium to jednocześnie zorganizowanie świetnie działającego systemu wymazywania niechcianych obywateli z systemu, ucieczki przez nieznanym, ekonomicznego wyzysku i podtrzymywania lęków wbrew racjonalnej wiedzy i ustaleniom nauki. Wyspa funkcjonowała jako miejsce zsyłki trędowatych przez kilkadziesiąt lat – od 1903 do 1957 roku. I choć przypominała o utraconych członkach rodziny, znajomych i sąsiadach, to jednocześnie stała się miejscem triumfu zapomnienia. Niszczenie dokumentów tożsamości chorych i dokumentacji medycznej, wreszcie niechęć do mówienia o Spinalondze – to wszystko podtrzymuje dawnego ducha stygmatyzacji i pokazuje, jak społecznie żywy jest to ciągle temat. Małgorzata Gołota dobrze prowadzi opowieść składającą się z wielu niedomówień i przemilczeń. Pokazuje odpowiedzialność zdrowych za wspomniane zapomnienie, jednocześnie akcentując rolę tych, którzy umieli i chcieli podjąć próby rekonstrukcji reguł życia społecznego, będąc jednocześnie jednym z wykluczonych. Mam tutaj na myśli zwłaszcza biografię Epaminondasa Remoundakisa. Reportaż o wyspie trędowatych wpisuje się również w ważną dyskusję na temat form współczesnej turystyki oraz odpowiedzialnego doświadczania miejsc, które choć urokliwe, skrywają często mroczną historię. Nie inaczej jest w przypadku chętnie odwiedzanej zwłaszcza podczas wakacji Spinalongi. Miejsce to można by, używając określenia Martina Pollacka, zaliczyć do tzw. skażonych krajobrazów, a romantyzowanie, sentymentalizowanie i łagodzenie historii wyspy stanowi systemową, choć czasami nieświadomą, pracę przeciwko pamięci. Autorce udaje się pokazać, że to, co pozornie należy do przeszłości, jest nadal częścią teraźniejszości. Niezałatwione, niewypowiedziane i nieopowiedziane do końca, czasami utracone i nie do odzyskania pozostaje niezagojoną do końca raną. Warto o niej pamiętać.

 

Małgorzata Gołota, Spinalonga. Wyspa trędowatych, Wyd. Agora, Warszawa 2021.